~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zerwałam się. Spałam dopiero pół godziny, a upalne słońce przeszło. Wzbiłam się w przestworza, i poczułam powiew wiatru na aksamitnej sierści. Kąciki mojego pyszczka uniosły się w delikatny uśmiech. Powiew dzikiego wiatru który pozwalał mi wybować był cudnym pocieszeniem. Znów zadudniło mi w uszach: Spirit of Freedom... Przymknęłam oczy ciesząc się chwilą, gdy nagle zaczęłam zbaczać z toru. Wiatr umilkł, i usłyszałam łopot skrzydeł. Smok. Zaczęłam uciekać, lecz zaczynało już braknąć mi sił. Po dłuższej ucieczce skrzydła odmawiały posłuszeństwa, i będąc nad drzewami spadłam, ryjąc w ziemi. Byłam wycieńczona, i zaraz potem zemdlałam po upadku. Ostatnie co poczułam, to ogromny ból, i swoje żale: jak mogłam dać się tak smokowi? Bez walki? Najgorsza historia w moim życiu nadarzyła się właśnie teraz, gdy sama przywódczyni oddziału poprosiła mnie o zwiady. Jeśli umrę, to na moim nagrobku napiszą: "Zginęła z wycieńczenia ścigana przez smoka". O wiele fajniej brzmiało by: "Zginęła w bohaterskiej walce ze smokiem w obronie własnej watahy i honoru". Ale cóż, trzeba się pogodzić, że napis na moim nagrobku nie będzie zbytnio ciekawy.
< HG? :3 >