- Jak chcesz. Nigdy w wymyślaniu imion dobra nie byłam. - prychnęłam
- Domyślam się. - odpowiedziała z sarkazmem - Powiedz mi tylko...
Serafina nawet nie zdążyła dokończyć, kiedy Cheroke zaczęła głośno zawadzać. Wyła, piszczała i bóg wie co tam jeszcze. Skrzywiłam się i zrobiłam krok do tyłu.
- Jak to się wyłącza?! - warknęłam i zatkałam uszy łapami.
- Może jest głodna? - zaproponował Shikanro.
- Nie mam pojęcia... Ale ja tu dłużej nie wytrzymam! - pokręciłam łbem
Już miałam wyjść, kiedy poczułam mocne szarpnięcie.
- O nie, Taravia! - Serafia zmarszczyła brwi - Nie zostawisz mnie tutaj samej!
- Ale siostrzyczko... - żałośnie zwiesiłam łeb i westchnęłam
Cheroke ciągle zawadzała, coraz głośniej. Przyglądałam jej się bacznie. Wniosek sam się nasuwał - szczeniaki nie są dla mnie.
- Shikanro, przynieś coś do jedzenia! - poleciła moja siostra
- Dobrze, zaraz wrócę.
- A Ty się tak nie gap, tylko mi pomóż! - fuknęła w moją stronę
- Kiedy ja naprawdę nie wiem co robić!!
- Przynieś mi wody, trzeba będzie ją umyć.
Przewróciłam oczami i naburmuszona wyszłam z jaskini. Pobiegłam nad rzekę i zmaterializowałam coś na pokrój wiadra. Nabrałam do niego wody i wróciłam do jaskini, trzymając naczynie w zębach. Kiedy przekroczyłam próg, nie słyszałam już tego wnerwiającego wycia. Uniosłam brew do góry i zaglądnęłam w głąb jaskini. Shikanro stał obok Serafiny, która karmiła Cheroke z butelki. Postawiłam obok wiadro z wodą.
- Proszę, możecie ją umyć, mnie w to nie mieszajcie, błagam. Nie mam do tego łba. - warknęłam - I, do jasnej ciasnej, skąd wytrzasnęliście mleko w butelce?!
Serafina? Taravia jak zwykle wbrew wszystkiemu... ;D