21 czerwca 2015

Od Taravii CD. Serafii

Na początku Serafina prowadziła, lecz po chwili dogoniłam ją. Biegłyśmy tak, ramię w ramię, przez dłuższy okres czasu. Kiedy tylko przyśpieszałam, Serafina robiła to samo. 
Resztę energii zostawię na sam koniec... 
Kiedy byłyśmy już kilkadziesiąt metrów od celu, przyśpieszyłam. Biegłyśmy z górki, więc wystarczyło odbijać się tylnymi łapami. Mój oddech stał się szybki i płytki. Nie męczył mnie bieg, przynajmniej na razie. 
Już prawie meta, przyśpieszam, spinam mięśnie do skoku...
I wtedy...
BĘC!

Moja łapa zahacza o mały kamyk, a ja z hukiem ląduję na ziemi, pociągając za sobą Serafinę. 
Zaczynamy się toczyć; lecimy w dół jak dwie strzały. 
Tyle, że bezradne, żałosne i przerażone strzały.

W końcu, bezpiecznie, wylądowałyśmy na płaskiej polanie. Wstałam i otrzepałam swoje futro z kurzu. Przeciągnęłam się, dochodząc do wniosku, że jednak nic mi nie jest. 
No, może tylko wszystko mnie boli.
Spojrzałam na swoją siostrę. Uniosłam brew do góry.
- Żyjesz? - zapytałam
Ta jedynie spiorunowała mnie wzrokiem i bąknęła coś pod nosem.
- No co, obrażona? - zaśmiałam się

Serafina?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template