- Niech Ci będzie - kąciki moich ust podniosły się lekko, tworząc niemrawy uśmiech - Tak w ogóle, to się nie przedstawiłaś - dodałem, patrząc na waderę. Strasznie przypominała mi Shiru. Te futro i oczy... Nawet głos. Ale nieee... Nie czas na romanse, trzeba skorzystać z życia. Energia powoli do mnie wracała, ponownie odżywałem.
- Jestem Serafina. A tamten stwór, to pewnie wiesz.- tygrys zamruczał cicho.
- Taa... Więc jak się nazywa ta wataha?- spytałem, podnosząc prawą brew. Serafina podeszła bliżej mnie. Staliśmy naprzeciw siebie, a wiatr kołysał trawę, na której była jeszcze poranna rosa. Przypomniałem sobie o moim pierwszym spotkaniu z Shiru... Tylko wtedy czas stawał w miejscu.
- Wataha Smoczego Ostrza - odparła dumnie. Rozłożyłem skrzydła i klęknąłem przed Serafiną. Wydała się lekko zdumiona.
- Jakiego rozkazy wydasz, Alfo? - ta, zachowuję się teraz zbyt elegancko...
- No ej, bez takich mi tu. To że jestem Alfą nie znaczy, że masz się aż tak...- przestała. Stanąłem na równe nogi.
- No dobra dobra. Choleera, nie moja wina - w tym momencie wyglądałem jak naburmuszony szczeniak. I pewnie tak było. Serafina zaśmiała się cicho.
- Chodź, oprowadzę Cię.- rzuciła nagle. Skierowała swój wzrok na północ.
- Rozumiem, że będzie daleko?- zauważyłem. Wadera kiwnęła głową na "tak". Westchnąłem głośno, dając jej znak, że jestem niezadowolony. Aleee jakoś to wytrzymam.
~~Godzinę później~~
- Dobra, teraz wiesz, co gdzie jest mniej więcej?- spytała Serafina. Zwiedziliśmy wszystkie zakątki Smoczego Ostrza, a ja nie byłem już od dawna tak wymęczony jak teraz.
- R-raczej tak.- wydukałem. Jednak zauważyłem czarną smugę na horyzoncie.
- Co to tam?- dodałem, pokazując łbem na to "coś".
- Dolina Mrocznej Strugi. Jak chcesz, możemy się tam wybrać. Chociaż tam podobno grasują demony... - odpowiedziała, ale już bez takiego entuzjazmu jak przedtem.
- Co, boisz się, co? - na mój pysk wkradł się szyderski uśmieszek. Wadera przewróciła oczami.
- Wcale nie, nie chcę po prostu tam iść za bardzo...- broniła się.
- Cykor - prychnąłem, idąc w stronę tej doliny.
- Ha ha, bardzo śmieszne.... Ale czekaj! - wrzasnęła za mną, po czym pobiegła w moim kierunku. Jakieś dziesięć minut później znaleźliśmy się przed wejściem do lasu. Dolina i reszta lasów różniły się od siebie, i to jak. Wielkie, czarne drzewa, mgła unosząca się nad trawą... Tak mroczno i w ogóle... Lubię to. Serafina stała obok mnie, wpatrując się w zadziwiający widok.
- Jesteś pewny, że chcesz tam wejść?- jej głos lekko drżał.
- Jestem pewny, że chcemy tam wejść.- mój ton głosu zmienił się na taki bardziej... Wredny? No, coś w tym stylu.
- Jak to, "chcemy"? Czekaj, cooo...?!- nie dokończyła. Złapałem ją za fraki i zniknęliśmy w "mhrocznym lhesie". Wszędzie rosły ciernie, latały czarne ptaszyska, a mgła była tak gęsta, że można było ją kroić widelcem. Znaczy nożem, pfu... Łyżką?
-Decimate, weź mnie puść!- nakazała Serafina. Przewróciłem oczami i puściłem ją, ale i tak znajdowaliśmy się już pośrodku lasu.
- Fajnie tu, tak tajemniczo...- rozmarzyłem się. Lubiłem takie klimaty. Bardzo. Ale Serafinie najwidoczniej nie przypadły do gustu.
- A okej... Tylko... Co to tam łazi?- zauważyła biały dym, przemieniający się w coś... Nie wiem co. Odwróciłem gwałtownie łeb i ujrzałem czarnego wilka, bez oczu, nosa, a z jego tułowia wyrastało coś.
- Co to k***a...- przekląłem cicho, za co dostałem od Serafiny.
- Weź nie przeklinaj - syknęła na mnie, pokazując kły, jednocześnie wpatrując się w tamtego wilka.
-Eh... Wiesz... Spać mi się chce... - ziewnąłem, ponieważ poczułem nagłą chęć na spanie.
-Lepiej... Nie... Zasy...Piaj...- Serafina również odpłynęła. Oboje padliśmy na ziemię, a stwór powolnym krokiem zbliżył się do nas. Jedyne, co później zobaczyłem to to, że wilk miał narysowane markerem oczy i usta...
Obudziłem się w jakimś innym miejscu. Obok mnie nie było alfy, ale za to mała karteczka.
- Chleb, masło, pół litra mleka...- przeczytałem głośno.
- Szlag, to lista zakupów na jutro! Tuuu masz drugą! - usłyszałem donośny głos, a kartka poczęła lewitować, a chwilę później zniknęła. Na jej miejscu pojawiła się druga, bardziej poszarpana. Zamieniłem się w człowieka i wziąłem ją do ręki. Jej zawartość była następująca:
"Pobawimy się w grę.
Ty znajdziesz tamtą samicę na czas.
Ona jest bezpieczna.
Znajdź pięć kartek.
A przeżyjesz."
- Okej... Tylko... Gdzie ona jest? - mruknąłem. Na odwrocie był rysunek dużego drzewa. Jakby go dziecko rysowało...
- Jestem Serafina. A tamten stwór, to pewnie wiesz.- tygrys zamruczał cicho.
- Taa... Więc jak się nazywa ta wataha?- spytałem, podnosząc prawą brew. Serafina podeszła bliżej mnie. Staliśmy naprzeciw siebie, a wiatr kołysał trawę, na której była jeszcze poranna rosa. Przypomniałem sobie o moim pierwszym spotkaniu z Shiru... Tylko wtedy czas stawał w miejscu.
- Wataha Smoczego Ostrza - odparła dumnie. Rozłożyłem skrzydła i klęknąłem przed Serafiną. Wydała się lekko zdumiona.
- Jakiego rozkazy wydasz, Alfo? - ta, zachowuję się teraz zbyt elegancko...
- No ej, bez takich mi tu. To że jestem Alfą nie znaczy, że masz się aż tak...- przestała. Stanąłem na równe nogi.
- No dobra dobra. Choleera, nie moja wina - w tym momencie wyglądałem jak naburmuszony szczeniak. I pewnie tak było. Serafina zaśmiała się cicho.
- Chodź, oprowadzę Cię.- rzuciła nagle. Skierowała swój wzrok na północ.
- Rozumiem, że będzie daleko?- zauważyłem. Wadera kiwnęła głową na "tak". Westchnąłem głośno, dając jej znak, że jestem niezadowolony. Aleee jakoś to wytrzymam.
~~Godzinę później~~
- Dobra, teraz wiesz, co gdzie jest mniej więcej?- spytała Serafina. Zwiedziliśmy wszystkie zakątki Smoczego Ostrza, a ja nie byłem już od dawna tak wymęczony jak teraz.
- R-raczej tak.- wydukałem. Jednak zauważyłem czarną smugę na horyzoncie.
- Co to tam?- dodałem, pokazując łbem na to "coś".
- Dolina Mrocznej Strugi. Jak chcesz, możemy się tam wybrać. Chociaż tam podobno grasują demony... - odpowiedziała, ale już bez takiego entuzjazmu jak przedtem.
- Co, boisz się, co? - na mój pysk wkradł się szyderski uśmieszek. Wadera przewróciła oczami.
- Wcale nie, nie chcę po prostu tam iść za bardzo...- broniła się.
- Cykor - prychnąłem, idąc w stronę tej doliny.
- Ha ha, bardzo śmieszne.... Ale czekaj! - wrzasnęła za mną, po czym pobiegła w moim kierunku. Jakieś dziesięć minut później znaleźliśmy się przed wejściem do lasu. Dolina i reszta lasów różniły się od siebie, i to jak. Wielkie, czarne drzewa, mgła unosząca się nad trawą... Tak mroczno i w ogóle... Lubię to. Serafina stała obok mnie, wpatrując się w zadziwiający widok.
- Jesteś pewny, że chcesz tam wejść?- jej głos lekko drżał.
- Jestem pewny, że chcemy tam wejść.- mój ton głosu zmienił się na taki bardziej... Wredny? No, coś w tym stylu.
- Jak to, "chcemy"? Czekaj, cooo...?!- nie dokończyła. Złapałem ją za fraki i zniknęliśmy w "mhrocznym lhesie". Wszędzie rosły ciernie, latały czarne ptaszyska, a mgła była tak gęsta, że można było ją kroić widelcem. Znaczy nożem, pfu... Łyżką?
-Decimate, weź mnie puść!- nakazała Serafina. Przewróciłem oczami i puściłem ją, ale i tak znajdowaliśmy się już pośrodku lasu.
- Fajnie tu, tak tajemniczo...- rozmarzyłem się. Lubiłem takie klimaty. Bardzo. Ale Serafinie najwidoczniej nie przypadły do gustu.
- A okej... Tylko... Co to tam łazi?- zauważyła biały dym, przemieniający się w coś... Nie wiem co. Odwróciłem gwałtownie łeb i ujrzałem czarnego wilka, bez oczu, nosa, a z jego tułowia wyrastało coś.
- Co to k***a...- przekląłem cicho, za co dostałem od Serafiny.
- Weź nie przeklinaj - syknęła na mnie, pokazując kły, jednocześnie wpatrując się w tamtego wilka.
-Eh... Wiesz... Spać mi się chce... - ziewnąłem, ponieważ poczułem nagłą chęć na spanie.
-Lepiej... Nie... Zasy...Piaj...- Serafina również odpłynęła. Oboje padliśmy na ziemię, a stwór powolnym krokiem zbliżył się do nas. Jedyne, co później zobaczyłem to to, że wilk miał narysowane markerem oczy i usta...
~*~
Obudziłem się w jakimś innym miejscu. Obok mnie nie było alfy, ale za to mała karteczka.
- Chleb, masło, pół litra mleka...- przeczytałem głośno.
- Szlag, to lista zakupów na jutro! Tuuu masz drugą! - usłyszałem donośny głos, a kartka poczęła lewitować, a chwilę później zniknęła. Na jej miejscu pojawiła się druga, bardziej poszarpana. Zamieniłem się w człowieka i wziąłem ją do ręki. Jej zawartość była następująca:
"Pobawimy się w grę.
Ty znajdziesz tamtą samicę na czas.
Ona jest bezpieczna.
Znajdź pięć kartek.
A przeżyjesz."
- Okej... Tylko... Gdzie ona jest? - mruknąłem. Na odwrocie był rysunek dużego drzewa. Jakby go dziecko rysowało...
Serafina? Gdzieś ty jesteś? Może się wylegujesz na poduszkach, karmiona winogronami? XD