Dopilnowałam, aby wszystko zostało zrobione. Szczenięta pochłonęły skromną kolację i wykąpały się w rzece - z tym też było trochę roboty, bo bardzo łatwo mogłyby się utopić, paść ofiarą potwora albo chociażby przeziębić. Kiedy dzień się zakończył a wejście do jamy zostało szczelnie zamknięte padłam na ziemię.
- Co z wartą? - spytała roztropnie Luma.
- Nie będę spała - odpowiedziałam, nie podnosząc się.
I tak minął dzień. Leżałam przy zastawionym głazem otworze wejściowym, a jamę oświecały ukryte głębiej pochodnie. Maluchy spały, czasem mamrocząc coś przez sen, a Luma i Leloo zaszyli się gdzieś w kątach. Myślałam nad naszym położeniem. Trzeba szybko zdobyć jakieś pożywienie. Dlaczego od tak dawna nie zawitał tu żaden posłaniec? Niepokoiło mnie to.
Może udałoby nam się wyruszyć na polowanie. Młode zostałyby pod czyjąś opieką albo poszły z nami. Poszły z nami albo zostały same z jednym obrońcą... Co gorsze?
- Nathing? - usłyszałam.
Obróciłam się. No tak. Luma też jeszcze nie spała.
<Luma? Wiem, strasznie krótkie>