29 stycznia 2017

Harbinger cd. Ingreed "Początek jest końcem. Śmierć jest zbawieniem."

Opowiadanie zawiera drastyczne sceny.

Odszedłem od Czarnego. Wyglądał na nie wzruszonego, kiedy nagle poczułem ostry ból. To nie wróży nic dobrego. Zrobiło mi się gorąco, wszystko widziałem za mgłą. Poczułem smak krwi. Zacząłem pluć, wymiotować. Skomlenie. Pisk. Nagły narastający gniew. Padłem na ziemię. Tarzałem się, darłem pazurami piach. Coś obok mnie się poruszyło. Coś małego, znajomy zapach. jakiś wilk. Nie do opanowania. Zapach krwi. Kolor. Pragnienie. Zacisnąłem mocno szczęki. Na czymś. Na kimś. Skowyt. Miałem pełno sierści w pysku. Szara sierść. Łamane kości. Ciało upada. Szczenię. Małe, szare... Miriyu. Nie dożyła nawet dwóch lat. Nagle wszystko znika. Tym razem złość jest inna.
- Ingreed!
Żal. Smutek. Zemsta jest słodka. Kolejna fala gniewu. Słyszę, jak ktoś krzyczy moje imię. Coś powala mnie na ziemię. Nie widzę nic. Sól morka. Woda. Złote futro. Gavin. Kolejny raz zatopiłem kły, uwalniając truciznę. Nic nie pomaga. Czuję gorąco. Coś mnie pali. Swąd palonego mięsa. Nagle czuję się wolny. Mogę się ruszyć. Zrzucam z siebie pół przytomne truchło, które okazało się moim synem. Nie synem. Obcym, którego przygarnąłem. Szczenięciem, które było moim jedynym ratunkiem. Słyszę radosny śmiech. Chichot. Wspomnienia wracają. Obracam głowę i widzę drżące małe ciałko. Nadal żyje. Trzask. Tępy ból. Krew. Kolejny raz czuję ogień. I nagle wszystko znika. Widzę całe zajście jako osoba trzecia, DUCH? Mimo to jestem tam i zabijam własnego syna. Granatowy wilk zajadle walczy. Jest cały we krwi, ma naderwane ucho i spaloną łapę. Złoty ma powyrywaną sierść, opada z sił. Zaczęło padać. Małe wadera już nie oddycha. Kark ma wykrzywiony pod dziwnym kątem. Leży w wielkiej kałuży krwi. Błysk. Trzask. Oba wilki padły, a wokół nich tańczy ogień. Zostały powalone przez błyskawicę.
***
Nie mogę wstać. Otwieram oczy. Jestem u siebie. Żyję. Wyczuwam dziwny zapach. Ogień. Nie mogę ruszyć tylną łapą, za każdym razem, kiedy próbuję, obezwładnia mnie ból nie do zniesienia. Stop. Ból tak naprawdę nie istnieje. Zbierając wszystkie sił, wstaję. Wychodzę, kulejąc. Dookoła cisza i spokój. Z oddali widzę znajomą sylwetkę. Miriyu. Żyje. A obok niej Leloo. Słyszę krzyk. Obracam się. Ingreed. Wszyscy idą w moją stronę.
- Hej, co się stało, gdzie zniknąłeś. Wszystko działo się tak szybko. Nie wiedziałam co robić, Taravia szła ze mną i wtedy ciebie już nie było. Została tylko wielka plama krwi. Była burza, zaczęło padać, a potem ogień... Wygraliśmy!
To był tylko sen? Nie, to nie jest możliwe...
- Plama, po czym?
- Myślałam, że po tobie, potem ten krzyk. Słyszałam swoje imię! A ciebie już nie było. To było straszne!
- Nie panikuj. Ja. Muszę iść. Później się spotkamy, obiecuję.
Muszę to przemyśleć. Odchodzę, nie odwracając się i starając się nie kuleć. To nie możliwe, żeby to wszystko było snem. Przystaję za wielkim dębem i padam. Oglądam łapę. Na zewnątrz nie widać nic, ale w środku pali mnie żywym ogniem. Ładnie Harbinger...

KONIEC. Jeśli chcesz Ingreed, to ewentualnie możesz dokończyć, a jeśli nie to zaczynamy nowy rozdział w życiu wilczków. ;3

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template