25 stycznia 2017

OD Nocty "Apogeum Wojny"

Spojrzałam na Lumę zażenowana. Ona myśli, że jestem ślepa? Że nic o niej nie wiem? Prychnęłam.
- Sorki mała, ale znajdź sobie kogoś innego do "zabawy" - fuknęłam. Odwróciłam się, zmieniając w cień. Gdy była w gorszym nastroju, pewnie bym jej rozszarpała pysk i nie miała już takiego uśmieszku. Weszłam do jaskini, gdzie miało być zebranie. Wtedy poczułam... Te obżydliwe uczucie Zero do Taravii. Ugh... Czy ma ktoś przy sobie jakiś kamień? Mam ochotę w nich nim rzucić.
Powtórzę pytanie... Po co jest komukolwiek miłość?! Jest bez jakiegoś sensu. Czemu JA muszę ją czuć mimo to, że nie jest moja?
....
HAHAHAHAHAHA!!! Ja i czucie miłości do kogokolwiek? HAHAHA!! Teraz to sobie dowaliłam. Podeszłam do pary Alfa.
- Ekhm. Mam prośbę - mruknęłam i cieniami odsunęłam ich od siebie na jakieś dwa metry - możecie iść w takiej odległości od siebie? - gdy przestałam czuć ten obrzydliwy smak miłości, mogłam spokojnie wziąć oddech.
- Co sobie wyobrażasz? Że możesz nami tak pomiatać?! - warknął basior, podchodząc do mnie- ty wiesz kim my jesteśmy?!
- Jesteście wilkami, które uważają się za super i wygyly, bo mają najwyższe stanowisko w całej watasze - mruknęłam z fukiem, a ten wystawił kły.
- Więcej szacunku, Nocte.
- Powodzenia - odwróciłam się - mówi to trup. Ciekawe gdzie twój syn... Ass? Wiesz, że z angielskiego znaczy to "Zadek"? - zaśmiałam się - fajne imię dla syna, ZERO.
- Nocte - Taravia podeszła do mnie i popatrzyła na mnie poważnie. Nie jestem ślepa, widziałam w niej smutek. Ale taki Naprawdę gorzki. Uwaga, bo mi jej szkoda. Pfff...
Zaprowadziła mnie na zewnątrz. Usiadłyśmy i przez większość czasu siedziałyśmy w ciszy.
- Zero wyruszył ze swoim synem. Do dzisiaj nie wiem co się stało. Ascrifice przyszedł do mnie, mówiąc że zmarł. Wtedy byłam w ciąży z nim... Wtedy jakimś cudem... Po narodzinach moich młodych... Przybył. Ożył...
- I co w związku z tym? - mruknęłam, mając ochotę rzygać na miejscu.
 - Nigdy nie miałaś osoby, którą kochałaś? - gdy ta powiedziała te słowa, zaczęłam warczeć tak mocno, że mogłam zaraz się na nią rzucić. Gwałtownie wstałam i przybliżyłam się do niej. Ta się cofnęła, aż do ściany.
- Jak zawsze. Alfy. Niby miłe, pomocne, wiedzące wszystko o życiu - przytrzymałam ją cieniami - Nie pomyślałaś nigdy, że może być ktoś, kto nie pamięta nic? - moje oczy zrobiły się czerwono krwiste - obudziło się w klatce, jako małe, białe, bezbronne stworzenie, torturowane, bite i traktowane prądem elektrycznym? - wystawiłam kły. Nie wiem czy się bała, ale miałam dość tego wszystkiego - nie pomyślałaś, że ktoś może mieć zamiast imienia, identyfikator, znaczący twoje imię? Nie myślałam o tym, że jest ktoś, kto ma tysiące ran po kłuciach różnych substancji? - Uniosłam łapy i uderzyłam je pomiędzy jej głową, rycząc niczym jakiś smok i zmieniłam się w kruka, puszczając ją.
Durna. Myśli sobie, że ma najgorzej. Niech teraz wie, że są osoby, mające gorzej od niej.

****
Po wielogodzinnym locie, wylądowałam ponownie na miejscu spotkania, widząc, że wilki z danych oddziałów. Usiadłam najgłębiej jak można, by jak najmniej czuć tego, co pary czują do siebie nawzajem. Spojrzałam na Alfy z ich dziećmi, rozmawiające daleko, by nie móc ich usłyszeć. Miałam taką ochotę, by ich podsłuchać, ale wtedy zobaczyłam dwa, malutkie szczeniaki. Schowałam się głębiej, a wtedy Taravia wyszła na półkę skalną.
- Witam wszystkich zebranych - przybrała poważnego tonu, jakby przed spotkaniem nic się nie wydarzyło - dziękujemy za przybycie. Doskonale wiecie po co tutaj jesteśmy. Dzisiaj. Dzisiaj mamy zamiar zakończyć tą wojnę. Wzięliśmy wszystkie oddziały, jakie były dostępne w terenach wrogach. Teraz macie szansę się wycofać. Nie obiecuję, że po tej walce, wszyscy wyjdą żywi - wszyscy stali dzielnie i czekali na dalszą przemowę Alfy - Dzisiaj zabijemy czarnego. Dzisiaj pokażemy mu, że te tereny są nasze! - cała wataha zawyła na znak jedności.
- NA STANOWISKA! - krzyknął partner Taravii. Zjawiłam się przed wszystkimi i ruszyliśmy do lasu.
Zaczepił mnie Ascrifice.
- Nocta?
- Idź do rodziców - warknęłam na znak, że nie mam ochoty rozmawiać.
- Nie będę obok nich iść - zagaił chwilową ciszę - słyszałem, że skoczyłaś na moją matkę.
- O BOŻE MASAKRA! Weź się odwal - warknęłam głośniej, podbiegając do przodu, a ten zrezygnowany podszedł do rodziny. Jeszcze rozmów mu się zachciało. A ja chce skowronków.
Gdy dotarliśmy na miejsce, wszyscy stanęli.
Było cicho...
Za cicho...
- UWAGA! - krzyknął jakiś wilk, widząc głucholce. Ja natomiast zauważyłam Fungi, a z góry było słychać Drageniry.
- ODZIAŁY! DO ATAKU! - Alfy krzyknęły i wszyscy ruszyli do walki. Skoczyłam na Fungę, by ją opleść mackami z cienia, unieruchamiając ją, a potem przebiłam ją na wylot. Gdy odskoczyłam od głucholca, prawie wpadłam na Ryszta, ale już inne wilki się nim zajęły. Było tutaj wszystkich pełno... Powoli biegaliśmy w plamach krwi wilków jak i tych stworów. Słyszałam wokół krzyki, łamanie kości, zgrzytanie zębów. Gdy zaczęliśmy wygrywać, wszystkie stwory się wycofały. Było niczym w grze wideo...
Co się dzieję, gdy słabsi się cofają?
Przychodzi silniejszy.
Nagle wszyscy usłyszeli, a raczej poczuli jak ktoś podchodzi. Odwróciłam się, zauważając Kyon'a. Był wielki.
- ODZIAŁY! - wszyscy zrobili przegrupowanie. Wiele wilków było rannych. Taravia, Zero, Nathing, Uro, Ja. Mogłabym tak wymieniać dalej. Stwór ryknął na nas, a my w tym momencie skoczyliśmy na niego.
- Uważać na jego ślinę! - krzyknął jakiś basior. Magowie stanęli w szeregu i zaczęli wymawiać zaklęcia. Ja zaczęłam biec po jego grzbiecie, razem z innymi wilkami i wbiliśmy się w jego kark, czaszkę i skórę. Ten ryknął, a my natychmiast zeskoczyliśmy z potwora. Kyon próbował nas podeptać, a potem splunął śliną na jakąś gromadę. W tym w Zero. Szybko się teleportowałam do nich i wzięłam ich. Na szczęście nikt nie dostał śliną.
- Nocte? - usłyszałam głos zdziwionego Zero. Ja tylko dyszałam. Wściekła, cała we krwi. Znowu teleportacja. Byłam na niebie, zmieniając się w kruka, a potem razem z Uro, zaczęliśmy mu drapać oczy. Ten zaczął machać głową. Na szczęście zdążyłam wypikować. Magowie użyli swoich zaklęć na lwio-dinazurowym stworze. Ten ledwo żywy, padł na ziemię.
Wszyscy zdyszani, mieli nadzieję, że to koniec. Wszyscy byli zmęczeni, wściekli, ranni i połamani. Spojrzałam na wszystkich. Alfy spojrzały tak samo jak ja - na wszystkich.
Każdy miał ochotę odpocząć... Ale to nie był koniec.
Wtedy usłyszałam jak pazury uderzają o ziemię. Nastawiłam bardziej uszy. Odwróciłam się. Zobaczyłam GO. Samego Czarnego. Podchodził ostrożnie, niczym tygrys, polujący na ofiarę. Wtedy zauważyłam, że Taravia jest najbliżej niego. Ten zaczął biec w jej stronie, skoczył i miał gotowe pazury.

Nie! NIE! Zostawcie ich! Oni nic wam nie zrobili!
...

NOCTA!!!
- TARAVIA! - zareagowałam, a ta stała, patrząc na niego.
Szybko jak mogłam teleportowałam się do Taravi, odpychając ją, a Czarny wbił swoje kły w mój kark...
Krzyknęłam, ale nie głośno. Spojrzał na mnie wściekły, a ja się uśmiechnęłam. Rzucił mnie o drzewo, mając pewność, że byłam martwa.
Nie miał pojęcia jak bardzo się mylił.
- E..EJ! TY! - warknęłam, a ten spojrzał na mnie - nie wiesz o mnie... zbyt wiele... - ledwo co wstałam - ale... - otworzyłam oczy, nasączone krwistym kolorem - Tylko ja mogę zabić kogokolwiek z tej watahy - wtedy zmieniłam się w cień i gdy miał właśnie odfruwać, przygniotłam go cieniami do ziemi.
- TERAZ! - Taravia wydała rozkaz i wszyscy skoczyli na unieruchomionego stwora. Trzymałam go najdłużej jak mogłam. Czy żałuje tego, co zrobiłam?
Nie.
Gdy opadłam z sił, zmieniłam się w wilka, leżąc na ziemi. Usłyszałam krzyk martwego osobnika...
Martwego, czarnego...
- NOCTA! - Alfa podbiegła do mnie. Spojrzałam na nią.
- I... i... co? - wzięłam głęboki wdech - nie wilk taki straszny, jak go malują - po tych słowach, umarłam. Od czarnego, chroniąc Alfę.
Od czarnego, ratując watahę.
Od czarnego, który zniszczył by im życie, bardziej ode mnie.

NOCTE DRAKEN UMARŁA!
KONIEC WOJNY!
Taravia ostatni wpis idzie w twoje ręce.
Mam nadzieję, ze dotrwaliście do końca, bo to opowiadanie, sprawiło mi wielką przyjemność. 

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template