Nie mogłem zostawić jej tak na pastwę losu tonącą we własnej krwi. Gdy nieznajoma straciła przytomność uniosłem jej cielsko i ułożyłem sobie na plecach. Sylwetkę miała chudą a sama nie ważyła wiele więc nie stanowiła dużego ciężaru. Nie za bardzo orientowałem się jeszcze gdzie co się znajduje ale pokierowałem się węchem. Zapachy chorych wilków bądź też krwi były mi dobrze znane. Wiedziałem już gdzie się kierować.
Wstąpiłem do jaskini pełnej łóżek, kotar, lekarstw i wszystkich sprzętów potrzebnych do leczenia. Jaskinia była dość wąska ale długa i przypominała korytarz. Sunąłem środkiem rozglądając się dookoła szukając wolnego miejsca. Na samym końcu znalazłem wolne. Położyłem nieprzytomną suczkę na łóżku. Moją sierść pokryła krew, która nadal sączyła się z rany wadery. Otarłem je szybko o zimną podłogę. Niedługo po tym zjawił się lekarz. Prosił abym wyjaśnił co takiego się stało. Przez chwilę stałem w obawie zastanawiając się czy powiedzieć prawdę, czy trochę skłamać, czy skłamać całkowicie. Jakbym powiedział prawdę raczej bym wyleciał ze sfory. Jakbym trochę skłamał uznano by to za wypadek. A gdybym skłamał zupełnie pozostałbym niewinny. Jeszcze chwilę kalibrowałem kłamstwo w głowie po czym zacząłem wyjaśniać. Oznajmiłem że wilk z watahy, z którą toczymy wojnę wkradł się na nasze tereny i chciał zabić waderę ale Dark ją uratował. O masz ci... Nie to że skłamałem to jeszcze wyjdę na bohatera. Lekarz niepewnie pokiwał głową. Pozwolił mi odejść. Westchnąłem z ulgą i udałem się do własnej jaskini. Jednak przed wyjściem usłyszałem wołanie z końca sali. Obróciłem się zdezorientowany. Lekarz, któremu przed chwilą nakłamałem wychylił się i pomachał do mnie łapą. Co znowu?! Parsknąłem głośno i podbiegłem ponownie do łóżka wadery. Gdy wyszedłem zza kotary wilczyca uchyliła powieki. Zerknęła przemęczona na lekarza po czym na mnie.
- Hej - zacząłem.
Wadera przetarła łapami oczy i parę razy zamrugała.
- Hej.. - szepnęła wyczerpana z powodu tak dużej utraty krwi.
Gdy wadera próbowała ze mną rozmawiać, lekarz zakładał jej opatrunek. Co kilka chwil syczała z bólu.
- Jestem Dark Rider - burknąłem.
- Nathing - uśmiechnęła się niemrawo - Co mi się stało?
Waderze planowałem powiedzieć prawdę dlatego zerknąłem kontem oka na lekarza, który nie mógł dowiedzieć się prawdy.
- Później ci opowiem - uchyliłem jeden kącik ust.
Nathing?
P.S. Rider, tak na przyszłość. Nie stawiaj kropki po wypowiedzi, jeśli coś za nią jest. Czyli:
Poprawnie
- Po prostu - powiedział.
- Aha.
Źle
- Po prostu. - powiedział.
- Aha.