12 stycznia 2017

Od Rivii

Królik stał przede mną. Naprężyłam ciało, gotowa do skoku. Nie wydawałam z siebie żadnego dźwięku, już miałam rzucić się na królika, ale coś, a raczej ktoś go spłoszył.
- Aaa! - krzyknął, wpadając na mnie. Królik uciekł.
- Argch! - krzyknęłam ja. - Patrz, jak chodzisz! - spojrzałam na niego. Pożałowałam swoich słów, bowiem basior miał oczy przesłonięte bielmem.
- Przepraszam.. Ja nie wiedziałam - wyrzuciłam z siebie.
- Nic nie szkodzi. Miło, że mnie przynajmniej przeprosiłaś. - powiedział sztywno dusząc coś w sobie, jakby zaraz miał wybuchnąć. Potem milczeliśmy. Nie miałam odwagi od niego odejść, bo miałam dziwne wrażenie, że nie powinnam tego robić. Wreszcie basior odezwał się.
- Jak masz na imię? - rzucił, tak jakby od niechcenia.
- Rivia. A ty? - pogrzebałam łapą w ziemi. Zrobiło się trochę niezręcznie, bo on zamyślił się.
- Ekhem. - chrząknęłam.
- Eee.. Tak? - zapytał.
- Jak masz na imię? - ponowiłam pytanie.Znowu cisza. Ale taka krótka cisza.
- Mercury. Ja chyba będę już iść... - odezwał się, a potem odszedł. Siedziałam w miejscu i patrzyłam w stronę Mercury' ego. Wstałam i poszłam za nim w nadziei, że mnie nie usłyszy. Chciałam się czegoś o nim dowiedzieć.
- Możesz za mną nie iść? Proszę. - zapytał. Poczułam wstyd. Kurde, dlaczego myślałam, że mogę się za nim tak po prostu skradać?! Cóż, jestem tylko dzieciakiem i błędy mi się zdarzają, ale to? Przesada. Zawróciłam bez słowa w stronę Doliny Engethreen, jak mi się zdawało. Szłam dłuższy czas, ale nie znalazłam się w moim celu, lecz w Dolinie Mrocznej Strugi. Znowu zażenowanie. Jak mogłam nie trafić do miejsca, które znałam? Jak? Usłyszałam za sobą trzask łamanej gałęzi.
- M - mercury? To ty? - obróciłam się wolno. Za mną stał potwór. Albo dwa. Albo trzy. Nie umiałam określić jaki to rodzaj. Fungi? Ryszty? Z żałością wspomniałam moją nieuwagę, kiedy Lionell objaśniała mi wygląd i umiejętności stworów. A teraz miałam kłopoty i nawet nie wiedziałam z czym mam do czynienia! Spróbowałam sobie przypomnieć cokolwiek na temat potworów. I nic. Chciałam zapanować nad grawitacją i pokonać stworzenia, ale byłam zbyt roztrzęsiona i nie mogłam się skupić. Zaczęłam uciekać. Potwory rzuciły się za mną, były szybkie. Biegłam przez ścieżkę, którą tu dotarłam. W pewnym momencie zauważyłam znajomą sylwetkę.
- Mercury! - stanęłam.
- Znowu ty? Czy nie prosiłem, żebyś.. - usłyszał je. - Biegnij! - zerwałam się z miejsca, teraz uciekałam łapa w łapę z Mercurym.
- Coś ty na nas ściągnęła, do cholery!? - krzyknął.
- Nie wiem! poruszają się na dwóch łapach i są szybkie... - basior analizował informacje, a następnie mruknął.
- Fungi. - potem dodał. - Jak dobrze władasz swoimi mocami?
- Całkiem nieźle. - odparłam z uśmiechem. Dotarliśmy do Gondolinu, a Fungi dalej nas goniły. Uspokoiłam się trochę. Stanęłam. Mercury i Fungi także. Skupiłam całą swoją uwagę na potworach. Nie minęło dziesięć sekund, a poderwały się w powietrze. Byłam zadowolona z efektu mojej mocy. Patrzyłam jak lecą w górę. Kiedy było je ledwo widać, odwróciłam działanie antygrawitacji i Fungi roztrzaskały się o skały. Nic nie mówiąc Mercury poszedł do swojej jaskini. Ja także bym to zrobiła, gdybym miała pojęcie gdzie się znajduje. Cóż, dzisiaj noc spędzę pod gołym niebem, a rano pójdę do alf zapytać o miejsce do spania...

***

Poranne słońce omiotło moją twarz. Było mi trochę zimno, ale to drobiazg.
Śnieg jest całkiem niezłym materacem, więc niewygoda mi nie doskwierała. Promienie oświetlały mój pysk, a ja leżałam w puchu i czekałam na kogoś. Kogoś, kto spyta, czemu noc spędziłam na śniegu w Gondolinie, a nie w jaskini w Centrum. Kogoś, kto mnie zabierze do alf. I się ze mną zaprzyjaźni. No właśnie, brakuje mi przyjaciół... Nikt nie przychodził, dlatego postanowiłam, że sama zdobędę się na rozmowę z Taravią, albo Zero. W końcu kiedyś i tak będę musiała z nimi pogadać...
Z ociąganiem ruszyłam w stronę Centrum. Minęłam parę wilków, w tym Mercury' ego. Jak dobrze, że mnie nie widział. Pewnie jest na mnie wkurzony za wczorajszą akcję. W sumie trudno mu się dziwić. Postanowiłam go dzisiaj nie zaczepiać, powinien ode mnie odpocząć. Po godzinie znalazłam się u celu. Z ogromnymi wątpliwościami i strachem spojrzałam w stronę miejsca, którego tak się obawiałam od czasu przyjścia tutaj. Stałam przed jaskinią alf.

Mercury?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template