- Są jak małe kotki. - powiedziała, kierując słowa do mnie. Uśmiechnąłem się lekko, wychodząc wolnym krokiem z cienia.
- Być może, ale tylko w dobrych rękach. - odparłem spoglądając na nią zaciekawiony. Powoli zapadał zmrok, więc lekko zaniepokoiło mnie to że wadera wciąż szwenda się po watasze. Nie powinna wychodzić o tej porze. Nikt nie powinien. - Dlaczego wyszłaś tak późno? Żaden wilk nie powinien wybierać się na spacerki, podczas gdy wszędzie są te bestie. To niebezpieczne. Te są małe i potulne, ale tak wielkiego jak słonia nie jest łatwo okiełznać.
Wadera zmierzyła mnie wzrokiem, po czym spłoszyła małe zwierzątka. Te w pośpiechu zniknęły w lesie. Rozejrzałem się wokoło, zamierzając wrócić już do siebie. Moja żona na pewno się o mnie martwi. Nie powiedziałem jej gdzie idę, chodź powinienem aby mogła iść w spokoju spać. Wadera zatrzymała mnie, doskakując do mojego boku i wyrównując krok.
- Zero, tak? - westchnęła.
- Chyba nie muszę ci się przedstawiać. - spojrzałem na nią kątem oka. - A więc, Zafiro. Wiesz, że zostaliśmy przydzieleni do tej samej grupy?
Wadera zdziwiła się lekko, że wiem o niej tak dużo. Przyjdzie nam razem pracować, a przecież najlepiej pracuje się z tymi, których można nazwać swoimi przyjaciółmi. Trzeba umieć na sobie polegać, i sobie ufać - a zwycięstwo będzie w naszej kieszeni. Odkąd moja córka została samicą alfa, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Nie mam na głowie już tylu obowiązków, więc mogę zapoznać się z członkami mojej watahy.
- Świetnie, tyle że...Chciałam zmienić grupę. - mruknęła cicho, najprawdopodobniej zawiedziona faktem o którym mówiłem wcześniej. Zmarszczyłem czoło, unosząc brew w górę.
- Coś jest w niej nie tak? - postanowiłem zapytać. - Jeśli będziesz miała uzasadniony powód, porozmawiam z córką na temat przeniesienia ciebie.
- Już z nią rozmawiałam.
- Co powiedziała? - spojrzałem na nią czekając na odpowiedź.
Zafira?