Ostatnie ostre podmuchy wiatru odeszły już w zapomnienie. Nadeszła wiosna, a z nią nadzieja na lepsze jutro. Tak przynajmniej myśleli wszyscy śmiertelnicy. Tego dnia było bardzo gorąco. Nie spodziewałem się, że coś będzie nie tak. Tradycyjnie wyruszyłem na poranny patrol. Zwykłe sprawdzanie terenów. Od początku czułem, że ktoś za mną idzie. Obserwuje mnie, węszy. Nie zwracałem na to uwagi. Napiłem się wody ze strumyka. Wtedy zobaczyłem odbicie. Stało za mną. Coś, czego nigdy się nie spodziewałem. Smok z krwi i kości, ale zaraz potem zniknął. Jakby rozmył się w powietrzu. Stworzyłem jedną, małą kulę ognia i wypuściłem przed siebie. Wtedy się zaczęło. Nagła panika wywołana przez jednego osobnika zbudziła pozostałe. Spłoszone smoki wzbiły się w powietrze. Zrobiło się ciemno jak w nocy. Jakby któryś z nich mógł zjeść słońce, a może tak się stało? Rozwścieczyłem je, to było pewne, bo kiedy ogień zgasł, jeden po drugim zaczęły swój atak na mnie. Szanse? Brak. Ostatnie słowa? Już dawno powinienem leżeć martwy, lecz było coś, co musiałem zrobić przed sądem ostatecznym. Ostatnia wizja dla Ingreed. Musisz to zobaczyć. Wszystko, co teraz się dzieje. Moje ciało rozrywane na strzępy. Krew, ogień oraz niezliczona ilość smoków. Koszmar. Słońce, które zniknęło. Ból oraz smród palonego ciała. Ostatni oddech. To wcale nie jest zimno, światło na końcu, całe życie przewijające się przed oczami. To nie jest to. Tylko ktoś, kto ją przeżyje, może stwierdzić, jaka naprawdę jest. Wieczna, bezczelna. Śmierć jest jedynym ratunkiem przed życiem, którego się nie chce. Jest przyjaciółką, tylko wtedy, kiedy w to uwierzysz. Śmierć jest jak
Koniec.