- To dość skomplikowane. - mruknęłam.
- Postaram się zrozumieć.
Westchnęłam odwracając głowę w stronę horyzontu. Słońce już za parę chwil miało ustąpić księżycowi.
- Mam wątpliwości co do swoich umiejętności walki. Nie do końca potrafię panować nad swoimi mocami. Wolałabym trafić do oddziału pomagającego innym. Tak przedstawiłam problem. Odkąd Kesame została alfą, zaczęła polegać trochę na Nicolayu, a ten twierdzi, że "drzemie we mnie potencjał". - zacytowałam go zmieniając lekko głos - Szczerze w to wątpię. Ale jest jeszcze jedna sprawa... myślę, że gdyby usłyszeli moje zdanie, na temat tej wojny, już dawno pakowałabym swoje rzeczy.
Potknęłam się o wystający korzeń, tracąc równowagę. Ostatecznie jednak wszystkimi czterema łapami zostałam na ziemi.
- A jakie jest twoje zdanie? - zapytał.
Zmarszczyłam lekko nos, gdy przez przypadek spojrzałam w promienie słońca.
- Że to bezsensu. - uśmiechnęłam się patrząc w czerwone oczy Zero.
Zmarszczył brwi, oczekując wyjaśnienia.
- Smoki są od nas dużo silniejsze, nie wykluczone też, że jest ich więcej. Jak myślisz, jak długo uda się nam to pociągnąć? Prędzej, czy później, wybiją większość z nas. Wtedy reszta ucieknie i tyle będzie z watahy.
Tuż przed naszymi nosami wylądował gordian. Ryknął donośnie, prezentując lekko pożółkłe rzędy kłów. Ruchem łapy zatrzymałam byłego alfę przed zaatakowaniem. Gdy zyskałam kontakt wzrokowy ze smokiem, skłoniłam się nisko, prawie że do samej ziemi. Gad odpowiedział tym samym. Odwrócił się i poszedł w inną stronę.
- No i właśnie do tego zmierzałam. - spojrzałam na "bestię" oddalającą się od nas - Da się inaczej.
Zero?