– Ech, niech ci będzie – uśmiechnął się krzywo i związał mocniej torbę wokół pasa.
– Och, będzie tak superowo! Już nie mogę się doczekać! – Zaczęłam skakać w miejscu i merdać ogonem. Jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam, to moje pierwsze wyjście z kimś, kogo mało znam. Może lepiej poznam tego zagadkowego wilka?
– No to chodź, nie traćmy czasu – powiedział i zaczął podążać w stronę wyjścia jaskini, dokładniej po wydeptanej przez inne wilki ścieżce.
Skocznym krokiem poszłam za nim i z ogromnym uśmiechem na ustach podskakiwałam obok niego.
– Nie potrafisz iść normalnie? – zagadnął, jakby zirytowany moim zachowaniem, na co odpowiedziałam szybkim skinięciem głowy.
– To mój odruch, kiedy jestem szczęśliwa! – Uśmiechnęłam się, a w mojej głowie rozbrzmiała usłyszana mi kiedyś piosenka. – Because I’m happy — clap along if you feel like that’s what you want to do! – nuciłam.
– Aż tak ci się nudzi? – Basior odsunął się ode mnie, jakby zrażony przez mój śpiew. Chyba nie śpiewam aż tak źle, prawda?
– To ty pozwoliłeś mi iść ze sobą! – Trąciłam go bokiem i zaśmiałam się, a on podskoczył lekko.
– Nie. Rób. Tak. Więcej...
– Oj, no weź, uśmiechnij się trochę! – Zeszłam z tonu i szłam normalnie, trochę rozczarowana nastawieniem wilka. Nie tak wyobrażałam sobie tą wspólną podróż...
Trochę czasu minęło, zanim któreś z nas ponownie zabrało głos. Carfid zatopił się w swoich myślach, zapewne na temat muzyki, a ja natomiast z nudów tworzyłam wokół siebie różnokolorowe chmurki, które zostawiałam za sobą jako oznakowanie drogi powrotnej. Carfid pewnie znał drogę, ale wolałam zachować środki ostrożności. Po kolejnej, dłuższej chwili ciszy postanowiłam się odezwać.
– Ej, Car, gdzie tak właściwie nas niesie? – zapytałam zaciekawiona celu naszej podróży.
– Pamiętasz krótką historię, którą opowiedziałem ci z... Godzinę temu? – spytał, a ja pokiwałam łebkiem.
– A więc udamy się na krótkie odwiedziny do mojej starej akademii – dodał, nie spuszczając wzroku z punktu przed sobą, którego nie potrafiłam zidentyfikować, ani określić.
– Oooch... To wszystko tłumaczy... – odparłam, kiedy to do naszych uszu dobiegło burczenie czyjegoś brzucha. Tym razem nie mojego.
– Jesteś głodny? – Uniosłam kącik ust i spojrzałam ukradkiem na basiora, który złożył usta w cienką linię.
– Nie, to nie...
I znowu burczenie.
– No... Uch, może trochę, ale zapewniam cię, że nie ma potrzeby, aby robić postój – dopowiedział, goniąc się w słowach.
– A kto powiedział, że musimy robić postój na polowanie? – Uśmiechnęłam się cwaniacko, a Carfid odsunął się w lekkiej obawie. – Pff, nie bój się! – zaśmiałam się.
– Nie boję się... – burknął i zaczął mruczeć coś pod nosem. – Nie przesadzasz trochę?
– Ja? Nigdy, Czarusiu! –Wysunęłam język, a Carfid spojrzał na mnie jak na ufo.
– Czarusiu? – Uniósł obie brwi do góry ze zniesmaczoną miną, a ja po raz kolejny się roześmiałam.
– Carfid — Car, uś, czyli Caruś. Albo Czaruś!
– O bogowie... – jęknął pobłażliwie, nie wierząc w to, z kim prowadzi rozmowę i przejechał sobie łapą po pysku.
Czaruś? XD