Z pomocą magii utworzyłem ścieżkę kamieni, prowadzącą do niej. Była nie zauważalna z daleka, jednak spokojnie można było po niej przejść bez narażania się na kąpiel.
Spojrzałem w błękit nieba. Ani jeden obłok nie przysłaniał dzisiaj słońca. Moim oczom ukazał się smok, przecinający niebo. Nie pierwszy raz widziałem ten gatunek gada. Kilka niewielkich zamieszkiwało las na terenach watahy. Ten jednak o wiele większy, wzbudził ze mnie niewielki niepokój. Po chwili pojawiły się kolejne. Było ich całe stado.
Przekląłem pod nosem. Zerwałem się z miejsca i pomknąłem do jaskini Kesame.
- Smoki! - krzyknąłem gdy wpadłem do środka - Całe stado, Kes.
Szara wadera spojrzała na mnie zdziwiona. Więcej słów nie było potrzebne. Zrozumiała.
Wiedziałem, że jest zdenerwowana. Widziałem, jak zaciska zęby. Mimo to nawet nie drgnęła, gdy zauważyła ogromne ciało pokryte błyszczącymi, brązowo-szarymi łuskami.
- Zwołaj watahę. - powiedziała z wymuszonym spokojem - Pod wielkim dębem.
Wybiegła z jaskini, najprawdopodobniej po poradę od matki.
~*~*~*~*~*~
Dziesiątki par oczu w różnych kolorach wpatrywały się we mnie, czekając na informacje. Nie widząc siostry nigdzie w pobliżu zacząłem mówić:
- Naszą watahę zaatakowały smoki. - starałem się zabrzmieć pewnie - Nie wiemy, skąd są, jednak nie mają pokojowych zamiarów.
Tłum rozbrzmiał szeptami. Niektórzy spoglądali po sobie, inni wpatrywali się we mnie. Byli przekonani, że wiem co robię.
- Zostaniecie podzieleni na oddziały. Każdy z nich będzie miał swojego dowódcę i jego zastępce. - wśród wilków zauważyłem Ingreed, przytulającą trzy szczeniaki - Powstanie także jeden dla szczeniąt, które będą chronione w świątyni.
Spojrzałem na Inveth, która przytulona do mamy rozglądała się dookoła swoimi brązowo-miodowymi oczami. Uśmiechnąłem się lekko.
- Już jestem - usłyszałem za sobą lekko zdyszany głos Kesame - Co im powiedziałeś?
- Że zostaną podzieleni na oddziały. - zwróciłem się do niej.
- Dobrze... - mruknęła cicho - Pomożesz mi, prawda? Nie zostawisz mnie z tym samej?
Zauważyłem, jak zadrżała.
- Oczywiście, że nie zostawię, Kesieniuczku. - uśmiechnąłem się w jej kierunku.
- Przywódcami oddziałów -zwróciła się do wilków - zostaną: Nathing, Nicolay, Rena, Ariene, Rainbow, Oblivion, Romeo i ja.
Potem przez dłuższą chwilę omawiała temat kryjówek, smoków, oddziałów... było tego bardzo wiele. W końcu jednak udało się jej powiedzieć o wszystkim i członkowie watahy rozeszli się.
- Boje się, Nicolay... - szepnęła, gdy ostatni wilk zniknął nam z oczu.
- Wszyscy się boją, Kesiu. Ja też.
Przytuliłem ją czule.
- Pomogę ci. Będzie dobrze.