- Nie potrzebuję twojej pomocy - warknęła z irytacją - Możesz ze spokojnym sumieniem mnie opuścić. Idź do swojego oddziału czy coś...
- Naszym zadaniem jest pomagać - powiedziałem z udawaną powagą - A z braku lepszych zajęć mogę akurat pomóc tobie.
- No niech pomyślę, co TY akurat robisz w takim oddziale - rzekła nie bez ironii - ZUPEŁNIE do niego nie pasujesz.
- Tak, też żałuję że tak wybitna postać jak ja marnuje się jako szary pomocnik, zamiast zdobywać chwałę na polu walki, ale cóż, trzeba robić co każą.
Zamruczała coś i oficjalnie zaczęła mnie ignorować.
- Tak więc - rozpocząłem zdanie od tych cudownych słów - przybyłem by służyć swą radą i pomocą.
- ...
- Usłyszałem, że potrzebujesz przyjaciela do zwierzeń, toteż służę uchem.
- ...
- To prawdziwy skarb mieć u swego boku kogoś takiego jak ja, co?
- ...
Oj, ludki. Jak ją ciężko ruszyć.
- Spokojnie. Mogę poczekać.
Niespodziewanie nawet dla mnie wreszcie ją coś tknęło.
- Zleź ze mnie, okej? Nie potrzebuję pocieszałki.
- Nie siedzę na tobie. Zero dotykania, znam zasady.
- NIE! - zerwała się z miejsca - Żadnych zasad, żadnego niczego! Nic nie chcę! PO PROSTU DO MNIE NIE PODCHODŹ, JASNE?!
- Nie - klepnąłem na ziemię. - O to jedno nie możesz mnie prosić - przez jedną chwilę była cisza, jakbym ten raz ją zaskoczył. Wykorzystałem to wyciągając zza pleców sreberko - Czekolady?
<Sinner? Naxet się postawił cx >