Zaśmiałem się w duszy, a na moje wargi wypełzł uśmieszek. Zaraz jednak przypomniałem sobie punkt pierwszy
- Nie uśmiechasz się do mnie
Odchrząknąłem, widząc jej mordercze spojrzenie.
- To nie było do ciebie.
Nie odpowiedziała nic, tylko potrząsnęła z niesmakiem głową. Dalej poruszaliśmy się w ciszy. Ech. Nie lubię tak nic nie gadać.
- A... jak masz na imię? - spróbowałem nawiązać jakąś konwersację.
Spojrzała na mnie wzrokiem To nie twój zapchlony interes, ale finalnie jakby zmieniła zdanie.
- Sinner.
- Jestem Naxet - w ostatniej chwili powstrzymałem się przed posłaniem jej uśmiechu.
- Zdążyłam zapamiętać - mruknęła.
- Em, taak. Tutaj mamy dobry widok na centrum. No to tak... Tutaj jest centrum, tam mamy jakieś wydarzenia i tak dalej, a w tamtą stronę są jaskinie. Wpadniemy tam na koniec to sobie jakąś wybierzesz...
Przewróciła oczami. Tej to się chyba spodoba tylko Dolina Mrocznej Strugi. Heh.
NIE UŚMIECHAJ SIĘ NAXET.
- Dobra, idźmy dalej.
* * *
Nosz.. żesz... (tutaj parę słów których nie wypada mi przytaczać) Już tak późno?! A ja obiecałem... spóźnię się, cholibka.- No dobra, to już chyba wszystko widziałaś. Sorry Sinner, muszę spadać. Idę na przedstawienie maluchów, może wstąpisz...
Dobra, nie było tematu.
- Nara.
Rzuciłem się pędem przez las, by po chwili wypaść na polanę z prowizoryczną sceną i dwoma sporymi kamulcami. Wpadłem szybko do budki oświetleniowca. Dobra, pora przetestować te wszystkie reflektory. Szybko obczaiłem, który jest który i co kiedy nacisnąć. Na polance zaczęły zbierać się wilki.
Zrobiło się ciemno. Włączyłem pierwszy reflektor. Na scenę wyszła opiekunka wraz z paroma szczeniakami i wygłosiła mowę powitalną. Zgasiłem reflektor i gdy wyszedł pierwszy maluch włączyłem dwa inne.
Przedstawienie nie było może najlepszej jakości, ale - no dobra, niezbyt to męskie - te maluszki były naprawdę słodziutkie. Niezbyt skupiałem się na treści spektaklu, bo musiałem cały czas czuwać nad zmianą oświetlenia. Nudna to była robota, bo jedno światło trwało i trwało, a mi z kolei nie wolno było zaspać. Za to gdy rozległy się pierwsze oklaski mogłem być z siebie dumny. Gra świateł wyszła pierwszorzędnie.
Wydostałem się z budki świetlnego magika prosto w tłum wilków. Panował gwar i radosny rozgardiasz, a między nogami biegały szczeniaki. Wtem ujrzałem trzy wadery, wśród których, ku mojemu zaskoczeniu wyróżniało się dobrze mi znane jasne futro.
Podszedłem do owej grupki dziewcząt.
- Hejo - uśmiechnąłem się do nich (korzystając z tego że było ich kilka) - Znów się spotykamy, Sinner.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, zapewne byłbym już martwy.
- Żeby było jasne, NIE przyszłam tu z własnej woli.
Sinner?
TO JUŻ KONIEC PRZYKŁADOWYCH OPOWIADAŃ