***
Nie było jej. Zniknęła. Pozostawiła po sobie tylko charakterystyczny zapach popiołu. Czy to był dobry znak? Długimi susami zmierzałem do miejsca, w którym spotkałem ją pierwszy raz. Kiedy dotarłem na granicę watahy, odkryłem, że mam spory problem. Nieopodal dostrzegałem jedno z większych leż smoków. Ryzykować? Usiłowałem przejść niezauważony obok Gordiana. Nie udało się. Pokarało mnie, że wróżka zamiast skrzydeł dała mi skrzela. Omiotłem otoczenie spojrzeniem i ruszyłem w stronę najbliższego zbiornika z wodą. Efektownie zostałem jednak odciągnięty od swojego pomysłu dosłownie. U mego boku pojawiła się Rena. Wadera była w swoim żywiole. Rozpętała prawdziwe piekło, ale po sekundzie nie było już nic. Było coś jeszcze. Znalazła żółty kwiat.- Chodźmy stąd.
Zabrzmiało to bardziej zgryźliwie, niż powinno. Re szła posłusznie tuż za mną. Czułem jak się na mnie gapi.
- Pytaj, wiem, że chcesz.
- Nie bądź tego taki pewny. - Prychnęła. - Też możesz pytać, jeśli chcesz.
- Co jest takiego w tym kwiatku?
Zamyśliła się. Kiedy się zatrzymałem, prawie na mnie wpadła.
- Po prostu jest ważny, to pamiątka.
- W końcu się obudziłaś. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będziesz w stanie normalnie ze mną rozmawiać.
- Na początku wydawałeś się bardziej sympatycznym wilkiem.
- Ty również. Lubię się droczyć.
Rena, co dalej?