29 grudnia 2017

Od Loedii cd. Orbisa

Szliśmy przed siebie, pozostawiając na śniegu niewyraźne ślady łap. Był nieco wyższy, szedł po mojej prawej stronie, co lekko mi przeszkadzało. Zatrzymałam się więc, pozwalając mu nieznacznie się wyprzedzić, po czym szybko przeszłam na drugą stronę ścieżki i dołączyłam do niego.
- Co robisz? - zapytał, unosząc brew.
- Tak będę lepiej cię widzieć.
- Och, to miłe - uśmiechnął się krzywo, na co ja warknęłam. - Coś nie tak z prawym okiem?
- Nie widzę na nie - wyjaśniłam.
Skinął łbem, nie dopytując już o nic, lecz podświadomie wiedziałam, że ciekawi go ta historia. Postanowiłam jednak milczeć, nie chcąc się nią dzielić.
- A, właśnie - mruknęłam, zatrzymując się. Również to zrobił i przekrzywił nienaturalnie łeb, przez co zaśmiałam się w duchu.
- Hm?
- Jeszcze raz nazwiesz mnie Loesią - zbliżyłam się do niego - to cię zabiję.
Zamrugał kilkakrotnie i pokręcił łbem.
- Prawie się przestraszyłem, Loesiu.
Ostatnie słowo wymówił sylabami, delektując się nim. Zazgrzytałam zębami i wpatrywałam się w niego, niepokojąco spokojna.
- Masz ostatnią szansę - rzuciłam i ruszyłam dalej, zastanawiając się nad tym, gdzie moglibyśmy się udać. Otworzył pysk, ale zamknął go praktycznie od razu, uśmiechając się pod nosem.
- Może pójdziemy pod drzewo Rees?
- Romantyk.
Prychnął cicho i zatrzymał się. Z westchnięciem również stanęłam i spoglądałam na niego spode łba.
- To co chcesz robić?
- Może wybierzemy się gdzieś poza watahę?
W oczach zatańczyły mu ciekawskie ogniki.

Słońce schowało się za nieboskłon. Szare niebo wydawało się wyższe niż kiedykolwiek, a drzewa szumiały złowrogo. Staliśmy obok siebie, przyglądając się z ukrycia strażnikom.
- Tak blisko wolności - jęknęłam. Przyglądał mi się, ale chwilowo miałam inne zmartwienia.
- Nie możemy wyjść?
Uśmiechnęłam się gorzko.
- Ja nie - na te słowa zmarszczył brwi, ale nie dałam mu możliwości zadawania pytań. - Chciałabym się stąd wyrwać.
- Po prostu jakoś je ominiemy.
- Na dłużej - dodałam. - Co ty na to, żeby uciec na parę tygodni?
- Loesiu. Jest zima, a poza watahą ciężej o zwierzynę.
Westchnęłam i zawróciłam, ale Orbis zatrzymał mnie, kładąc mi na karku łapę.

Orbisku? :>

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template