29 grudnia 2017

Od Antilii cd Symonidesa

Od razu oprzytomniałam. Odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków naprzód w poszukiwaniu mojego syna. Rozejrzałam po miejscu, gdzie przed chwilą toczyła się walka. Miejsce wyglądało… koszmarnie. Wszędzie były ciała, zamoczone w… Nie chciałam walczyć, jednak zmusili nas do tego. Nie lubię zabijać, ale gdy w grę wchodzi moja rodzina, jestem gotowa zrobić wszystko…
- Ayoko?! - zawołałam zaniepokojona. Podczas walki jeden z wilków rzucił się na niego. Bałam się o niego. Nie wiem, czy doznał jakieś poważniejsze obrażenia i czy…
- Mamo! - zawołał radośnie szczeniak, wybiegając zza krzaków. Nie utykał ani nie trzymał się za brzuch czy pierś. Odetchnęłam z ulgą i szybko do niego pobiegłam, zamykając w niedźwiedzim uścisku.
- Ayoko! Nic ci nie jest? Nic cię nie boli, nie krwawisz… - zasypywałam go lawiną pytań. Martwiłam się o niego. Ważne, że jest cały.
- Nic mi nie jest, mamo. Uspokój się - mówił, wtulając się we mnie. Cieszę się, że nic mu się nie stało. Najwyżej będzie miał kilka siniaków i zadrapań.
Symonides nie miał tyle szczęścia.
Poprosiłam, aby młody został tam, gdzie stał, żeby nie musiał oglądać zwłok tych wilków. Sama poszłam do basiora, aby sprawdzić, w jakim jest stanie.
Nie wyglądało to dobrze. Był wycieńczony i resztkami sił opierał się o pień drzewa. Ciemne futro było ubrudzone krwią. Większą część twarzy również pokrywała rubinowa ciecz, która zalewała nos i oczy. Gdy do niego podchodziłam, mrużył je, aby zobaczyć, kto się zbliża.
- Antilia…? - zachrypiał. Z każdą chwilą był coraz słabszy. Kiedy walczyliśmy, adrenalina pozwala mu stanąć do walki. Teraz kiedy hormon przestaje działać, on niknie w oczach.
- Jestem - powiedziałam. Spojrzałam na jego kończyny piersiowe. Jedna z łap… Zardzewiałe ostrze, prawdopodobnie starego sztyletu, przebiło nogę, prawdopodobnie przechodząc przez kość. Rana mocno krwawiła, co mogło sugerować uszkodzenie większych naczyń krwionośnych. Wilk trząsł się, możliwe, że z zimna, sądząc po utracie takiej ilości krwi. Muszę mu pomóc.
I to natychmiast. Inaczej…
Zauważyłam, że jego oczy zaczęły powoli mętnieć.
- Symonides? Patrz na mnie - poprosiłam. Podniosłam jego głowę na wysokość moich oczu, tak aby nasze spojrzenia krzyżowały się.
- Szumny…
- Co?
- Mów mi po prostu Szumny.
- Lub Simo - uśmiechnęłam się blado. Jednak po chwili spojrzałam na niego ze smutkiem. Szumny to zauważył.
- Coś się stało? - zapytał słabo.
- Ech… - westchnęłam. - Przepraszam. Nie wiedziałam, że tak się stanie… -
- Nikt tego nie… wiedział… - mówił z coraz większym trudem. - Nie mogłaś… tego… przewidzieć - Spojrzałam na niego. Nie wytrzyma tak długo.
- Nic nie mów. Oszczędzaj się. -poprosiłam. Wstałam i podeszłam do młodego, aby przekazać mu, co ma teraz zrobić.
- Musisz teraz pobiec po Alfę oraz jakiegoś medyka. Przekaż, że Symonides jest ciężko ranny i powiedź, im że na terenie watahy znalazły się nieznane i wrogie wilki… -
- Mamo a co z tobą? - zapytał. Dopiero teraz zaczęłam odczuwać ból w klatce piersiowej. Niewielka strużka krwi powoli spływała po moim śnieżnobiałym futrze.
- Nic mi nie będzie. - zapewniam, ledwie wierząc samej sobie. -A teraz biegnij. -przytuliłam go na pożegnanie, przy okazji znowu brudząc go krwią i patrzyłam, jak się oddala. Wróciłam do Simo, aby dotrzymać mu towarzystwa, jednak po krótkiej chwili zasnął. Wiedziałam, że muszę coś zdziałać, inaczej będzie źle. Udało mi się znaleźć kilka długich liści i kilka cienkich lian. Użyłam ich jako prowizoryczny bandaż, aby chociaż częściowo zatamować krwotok w lewej nodze. Kiedy skończyłam, położyłam się obok niego i odkryłam go skrzydłem, aby zapewnić mu ciepło. Pozostało czekać na pomoc…
***
Nie czekałam za długo. Kesame szybko się pojawiła a wraz z nią Kiara- jedna z uzdrowicieli. Szybko oceniła sytuację i udało nam się przenieść Simo do jaskini medyków, gdzie się nim zajęto. Ja miałam złamane dwa żebra, jednak szybko powinny się zrosnąć. Alfa poprosiła mnie i Ayoko, abyśmy przyszli do niej, ponieważ kiedy młody przybiegł poinformować ją o zajściu, mówił dosyć chaotycznie oraz niezrozumiale więc musieliśmy to przestawić w dość logiczny sposób. Kiedy w końcu znalazłam się w swoim łóżku, moje szczęście nie znało granic.
***
Byłam w jaskini Simo. Kiara postanowiła przenieść go do siebie, ponieważ uznała, że tam szybciej dojdzie do siebie. Co jakiś czas zaglądała i doradzała czy wszystko w porządku. Zagadałam do niej z pytaniem, czy ewentualnie ja też mogę zostać uzdrowicielką. Nie widziała przeciwwskazań, ba, nawet uważała, że do tego się nadaję. Tak więc niedługo zostanę uzdrowicielką, ale najpierw muszę się nauczyć podstaw i zaopiekować się Symonidesem. Nadal spał.
Aż do dzisiaj. Akurat sprzątałam trochę jego jaskinie- wycierałam kurze itp. — kiedy basior zaczął cicho coś bełkotać i jęczeć. Podeszłam do niego, a ten powoli otworzył swoje złote oczy. Był nieco oszołomiony i nie wiedział, gdzie jest, dlatego chciał się szybko zerwać z łóżka, ale szwy na brzuchu mu na to nie pozwoliły. Spojrzał na mnie pytająco.
- Co..? Gdzie jestem? - zapytał szybko, jednak widziałam, że mówienie sprawia mu małą trudność.
- Jesteśmy w twojej jaskini. - odpowiedziałam.
- Jak długo… - zamyślił się, szukając słowa- spałem? -
- Prawie cztery dni - powiedziałam. Bałam się, że w ogóle się nie obudzi. -Jak się czujesz? -zmieniłam temat.
Złote oczy spojrzały na mnie. Nie wiem czemu, ale wtedy się uśmiechnęłam, a po chwili Simo też miał na pysku uśmiech.
- Nawet dobrze… -wyczułam, że nie jest ze mną szczery. Pewnie nie chciał mnie martwić swoim stanem.
- Marny z ciebie kłamca -zażartowałam. Basior zaśmiał się cicho i rozejrzał się po jaskini w poszukiwaniu czegoś. Lub kogoś.
- A gdzie Ayoko? -zapytał.
Obejrzałam się. Nie było go w jaskini, więc pewnie bawi się na śniegu.
- Młody chyba bawi się na zewnątrz… - pewnie odpowiedziałam, lecz mimowolnie zajrzałam na zewnątrz. Już chciałam zawołać imię mojego syna, kiedy coś zauważyłam.
Ślady niewielkich łapek w śniegu.
W pewnym momencie ślad się urywa, jakby szczeniak rozpłynął się w powietrzu…
To nie wróżyło nic dobrego.

Symonides? Lubię jak coś się dzieje xd

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template