Rozejrzałam się. Miałam pewność, że ktoś mnie obserwuje.
- A zaraz zza krzaków wyłoni się Czaszkołaz i będziesz wąchać kwiatki od spodu - rzuciłam sama do siebie sarkastyczną uwagę. Dziwny odruch.
Przez całą drogę, którą miałam iść do miejsca, w którym czekają na mnie wilki, zwracałam niepotrzebną uwagę na detale. Pnącze układające się w konkretny kształt? Dzieło sztuki! Krzak z liśćmi różniącymi się od reszty otaczających go innych krzewów? Niesamowity cud natury. To był mój jedyny sposób na to, aby przestać myśleć o wojnie. Zapomniałam o uczuciu obserwowania i nie zauważyłam, że faktycznie ktoś może przez cały czas miał oczy zwrócone na mnie. Obejrzałam się za siebie, aby ponownie zobaczyć niespotykanego, kwadratowego liścia. Szczęście moje, że nie mówiłam do siebie, bo wyszłabym na skończoną wariatkę. Zobaczyłam sylwetkę wilka. Najwidoczniej był to ktoś tak tajemniczy, żeby się nie ujawnić. Ewentualnie tak nieśmiały, że boi się podejść. Obróciłam się razem z tułowiem i pomiędzy mną a wilkiem nastała niezręczna cisza. Scena jak z filmu – dwie strony siedzą cicho jak myszki, a okolica jest wprost bajeczna. Naokoło las pełen kwiatów, a w środku łąka. Żeby nie było idealnie, bez kwiatów. Patrzyłam wilkowi prosto w oczy. Postanowiłam przerwać tę głuchą ciszę i zabrałam głos.
- Kim jesteś? - powiedziałam z niechęcią w głosie, jednak postanowiłam zachować spokojny wyraz twarzy.
Ktokolwiek?