20 maja 2018

Od Tery cd. Carfida

– Jak cudownie, Czarusiu! – krzyknęłam z radości, mocniej ściskając łapkę mojego towarzysza, poruszając energicznie ogonem.
Czaruś spojrzał na mnie z czułością, stykając swój nos z moim, uśmiechając się lekko. Odwzajemniłam uśmiech, tyle że szerzej otwierając pyszczek. Uśmiech ten można było z pewnością nazwać uśmiechem od ucha do ucha. Cmoknęłam większego ode mnie wilka w policzek, a na uśmiech na jego pyszczku od razu się powiększył, a towarzyszył mu leciutki rumieniec.
– Czyli to znaczy, że ci się tu podoba? – dopytał, przysuwając mnie do siebie łapą.
– Ty się jeszcze pytasz? – udałam zdziwioną, po czym się roześmiałam i zaczęłam skakać w miejscu, aż nie wpadłam w niewielki dołek, który okazał się zapadliskiem, prowadzącym wgłąb doliny. W towarzystwie własnego pisku zjechałam zadkiem w dół po błocie, nabierając coraz to szybszej prędkości, aż wyrzuciło mnie na łąkę pełną perłoworóżowych kwiatów.
– Tera, jesteś cała?! – Usłyszałam z daleka zmartwiony krzyk Czarusia, na który odpowiedziałam krótkim, lecz głośnym przytaknięciem, przy czym usłyszałam z jego strony odetchnięcie.
Z lekko uchylonym z wrażenia pyszczkiem, zaczęłam się rozglądać po majestatycznej łące, którą dominowały praktycznie same kwiaty o perłoworóżowej barwie. W mig wpadłam na pomysł, że koniecznie musiałam ściągnąć tu Czarusia. Chciałam, żeby również to zobaczył.
– Czaaaruś! Chodź no tuuu! – zawołałam melodyjnym głosikiem, a już po paru minutach obok mnie stał lekko potargany, przybrudzony ziemią Czaruś, na którego widok zaczęłam się chichrać. Ten, spojrzał na mnie lekko podłamany, unosząc brwi do góry.
– Jakim cudem, kiedy ty tu zjechałaś, nie jesteś w ogóle brudna? – zapytał z niedowierzaniem, strzepując z siebie pozostałości po ziemi i mniejszych roślinkach, takich jak listki, zerwane płatki kwiatów i niewielkie kamyczki.
– Magia! – Wyszczerzyłam ząbki, przymrużając oczy, a już po chwili z zadowoleniem zaobserwowałam, jak Czaruś rozgląda się jak oczarowany po łące.
– Tak, to dopiero magia – odparł, nie odlepiając wzroku od łąki. Korzystając z okazji, wgramoliłam się na grzbiet Czarusia, kładąc się na nim na plecach.
– Magią jest to, co jest między nami... – Obróciłam się na brzuch. – Wiesz? – Uśmiechnęłam się.
– Hm, wiem – Również się uśmiechnął, odwracając łebek w moją stronę na tyle, jak dalece szyja mu pozwalała. – Tera?
– Nooo? – Zrobiłam dzióbek, spoglądając na Czarusia.
– Kochasz mnie?
Miałam przez chwilę wrażenie, że na jego pyszczku zagościł cwaniacki uśmieszek.
– Nie.
Usłyszawszy moją odpowiedź, basior przestał oddychać. Naprawdę, nie ruszał się, a jego grzbiet się nie unosił! Zamarł, no.
– C-co...? – wybełkotał, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w swoje łapy.
– Nie kocham cię. Ja cię kocham ponad moje własne życie, mój ty mysiu-pysiu! – Zjechałam po barku z jego grzbietu i stanęłam przed nim, chwytając w łapki jego policzki i cmoknęłam go w usta, na co jego serce od razu zaczęło mocniej bić.
– Będziesz mnie tak straszyć, to będziesz wszędzie pieszo chodzić – mruknął, odwracając łeb w przeciwną stronę, obrażony na cały świat.
– Hej, przecież nie chciałam cię wystraszyć! No weź, gniewasz się na mnie? – zaskomlałam, spuszczając uszy. Czaruś spojrzał na mnie z ukosa z urażoną miną, a po chwili rzucił się na mnie, przygniatając swoim ciałem do ziemi.
– Nie, nie gniewam się. – Polizał mnie po policzku, a po chwili poczochrał łapą po głowie, przez co wydałam z siebie zduszony pisk i westchnięcie.
– Świetnie, dziękuję bardzo! – fuknęłam, poprawiając grzywkę na głowie. Czaruś zaczął się śmiać, a ja po chwili do niego dołączyłam. Po paru sekundach zapadła spokojna cisza, którą jednak Czaruś postanowił przerwać.
– W sprawie twojego ogona... – zaczął z rezerwą, jakby cykał się konsekwencji swoich słów.
– To... To nic takiego, naprawdę! – zaśmiałam się nerwowo, machając niedbale łapą, lecz Czaruś nie wyglądał na takiego, kto by to łyknął. Zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, pod którego wpływem nie miałam wyjścia i musiałam się wytłumaczyć. – Och, no dobrze... To taka maź, która cieknie z mojego ogona w najmniej spodziewanym momencie i w stanie jest zabić. Naprawdę, każdy kontakt fizyczny z tym dziadostwem powoduje zgon, więc masz się do tego nie zbliżać!
– Jakoś ty możesz tego dotykać... – Przechylił lekko łeb, wyraźnie zaintrygowany moją wypowiedzią.
– Bo to taka jakby kara za to, co niegdyś popełniłam... – Wymruczałam i zaczęłam kopać łapką w ziemi, z lekka zawstydzona. – Nie chcę o tym rozmawiać.
– Mhm...
Czaruś nie wyglądał na przekonanego. Wręcz przeciwnie, jego postawa i wzrok bił od niego informacją, że zamierza się dowiedzieć, co to za cholerstwo cieknie z mojego ogona i dlaczego stanowi zagrożenie, a co najważniejsze, dlaczego przydarzyło się to właśnie mi...

Czarusiu?
Nareszcie, długo wyczekiwany przez Ciebie odpis. Chyba nie spełniłam Twoich oczekiwań, ale cóż... Więcej czułości, niż akcji. Może Twój odpis wprowadzi coś ciekawszego. :<

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template