21 maja 2018

Od Arksena

Siedziałem przygnębiony, gdzieś w lesie. Siedziałem sam kompletnie pod drzewem, a moje oczy przesiąknięte były szarawym fioletem. Było dość zimno. Co jakiś czas mogłem zaobserwować to w jaki sposób na ziemię opadają liście. Kompletnie bez dźwięcznie. Cóż zrobić, gdy jest się samemu. Nie ma to z kim porozmawiać. Mimo wszystko postanowiłem wstać i zostawić tą bezradność. Wzbiłem się w powietrze. Leciałem tak przez spory kawał. Kręciłem się, robiłem różne salta, sztuczki i inne. Wiatr powiewał moim futrem na wszystkie strony, a barwa mych oczu troszkę rozjaśniała. Mimo to nadal była dość smętna. Oddanie się powietrzu przerwał głośny pisk. Zastygłem w powietrzu bez ruchu, nie licząc skrzydeł i wpatrzyłem się w miejsce z którego padł dźwięk.
- Co to mogło być? - Powiedziałem do siebie z nadzieją, że ktoś za mną będzie i mi odpowie. Zamiast tego za sobą zobaczyłem lecącą w moim kierunku, a właściwie to będącą już gdzieś czterdzieści metrów ode mnie strzałę. Skąd się tam wzięła nie wiem. Wiedziałem tylko, że nie zdążyłem zareagować i owa przebiła moje skrzydło na wylot. Zacząłem opadać z dość dużej wysokości. Czułem jak pióra z mojego skrzydła wylatują. Od dołu, bo byłem tak jakby na plechach, czułem mocny opór wiatru. Traciłem przytomność. Powoli, ale coraz to szybciej i szybciej. Nie mogłem zapanować nad ciałem. Ból był mocny. Kręciłem się z myślą, że zaraz runę głową w ziemię i zginę przez jakąś małą strzałę. Nadszedł ten moment. Uderzyłem. Poczułem tylko sierść innego wilka, którego prawdopodobnie staranowałem. Wtedy straciłem przytomność, ale czułem, że moje skrzydło jest prawie złamane. Od strzały i małej dziury do całej kończyny.

Ktosiek? Jakiś chętny staranowany wilczek?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template