- Wszystko w porządku? - zapytał, również nerwowo przestępując z łapy na łapę.
Jego głos odbijał się echem jeszcze przez kilka sekund. W końcu skinąłem łebkiem i po chwili obydwoje ostrożnie wyglądaliśmy zza ścianek, aby sprawdzić, czy wielgachny gad już poszedł.
Wciąż tam stał. Chwilę rozglądał się na boki, ale szybko się znudził. Przez chwilę zastanawiałem się, o czym myśli, ale nie dane mi było za bardzo się tym zamartwiać. Szturchnięcie brata sprowadziło mnie na ziemię. Jego oko wwiercało we mnie spojrzenie. Przełknąłem ślinę - co wyszło znacznie głośniej niż przypuszczałem - a potem, w ślad brata, ruszyłem wgłąb drzewa. Jakaś dziura przekształcała się w tunel, w który właśnie teraz Seele próbował się wbić.
- A co, jeśli tam jest ślepy zaułek? - zapytałem szeptem, wyglądając zza jego ramienia.
Zmarszczył brwi i zaczął odgarniać łapami ziemię.
- Damy radę.
- Możesz utknąć - zauważyłem, krzywiąc się lekko.
- Wiem - westchnął.
- Ale...
- Nie bój się.
Wydąłem policzki i odwróciłem się, żeby znów sprawdzić co robi gad. Nie było go tam, więc z jednej strony odetchnąłem, a z drugiej zadrżałem w środku. Co, jeśli teraz czai się gdzieś po drugiej stronie?
Moje łapy strasznie się trzęsły, kiedy wychylałem się na zewnątrz. Najpierw łeb, potem przednie łapy. Przeczesywałem wzrokiem otoczenie, patrząc w każdy krzak. Znów wyraźnie słyszałem przyspieszone bicie swojego serca, które teraz zdawało się wypełniać całe wnętrze drzewa. Gwałtownie wciągnąłem powietrze, kiedy Seele dotknął mojego grzbietu. Wiedziałem, że tam jest, ale i tak przeraziłem się, kiedy to zrobił.
- Chodź, bo jeszcze cię zauważy - mruknął, ciągnąc mnie w stronę tunelu. Był jednak przy tym delikatny, nie to, co Innie.
- Idę - odpowiedziałem i podszedłem do dziury. Spoglądałem teraz w dół, w ciemność, stojąc na krawędzi.
- Nie jest długi - powiedział, jakby od niechcenia. Wydawał się taki spokojny, imponował mi. - Tak mi się przynajmniej zdaje...
Zastukałem pazurami o gołą ziemię i powoli wysunąłem do przodu prawą łapę, zbliżając ją do wejścia.
- Mam iść pierwszy? - chrapliwy głos Seele przypomniał mi o jego obecności.
- Nie, ja... - zawahałem się. - Chyba dam radę... Chyba...
- Nie mamy dużo czasu.
- Wiem - głęboki wdech.
Potem zrobiłem krok w przód i ześlizgnąłem się w dół, wpadając do tunelu. Było ciemno i wilgotno, a ja pędziłem teraz jak po zjeżdżalni, kręcąc się w kółko na zakrętach. Chciałem krzyczeć, ale przerażenie i świadomość czyhającego gdzieś tam smoka skutecznie zamykały moje usta.
Wypadłem na jakąś polanę, wpadając po uszy w trawę. Leżałem jeszcze chwilę, aż Seele nie wylądował obok. W przeciwieństwie do mnie, on z gracją wylądował na łapach.
Seele? Możesz stworzyć scenerię do tego, co nieuniknione c':