3 października 2018

Od Kesame ♦️ Smocze Ostrze

Przymykam oczy, mając nadzieję, że ten gest pozwoli mi się choć odrobinę bardziej skupić. Gdzieś z tyłu głowy pulsuje mi nieznośny ból, a wrażenie rozsadzania czaszki skutecznie wytrąca mnie z równowagi. Uczucie dziwnego strachu zalewa moje ciało; drętwieją mi łapy, czubki uszu, koniuszek ogona.
Z niepokojem przyglądam się nieznajomej waderze, która więzi moją towarzyszkę – o ile w ogóle mogę nazwać tak obcą wilczycę, z którą jakimś cudem się tu znalazłam. Bellona. Staram się zapamiętać jej imię, bo wiem, czuję, że później się przyda. Błądzi mętnym wzrokiem po ścianach, ale nie rusza głową; stoi naprężona, nieruchoma, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że każdy ruch może skończyć się nieciekawie. Pojedyncza strużka krwi ścieka po jej szyi i barwi futro na czerwono, ostrzegając przed konsekwencjami obrony.
Kilka oddechów, które mają przywrócić trzeźwość umysłu. Dopiero wtedy czuję, jak pod moją skórą zaczyna zbierać się energia, mogąca zwiastować tylko jedno: moce. Napawam się znajomym uczuciem i ledwo powstrzymuję się od wydania westchnienia. Rozprowadzam energię po całym ciele, czuję przyjemne, znajome ciepło; nareszcie jestem kompletna.
Nie wiem, ile czasu mija, zanim którakolwiek z nas odezwie się, przerywając ciążącą w komnacie ciszę.
– O co tak dokładnie chodzi? – pyta Bellona, wciąż skrępowana i nieruchoma. Mam wrażenie, że prześlizguje po mnie pustym spojrzeniem. Pytanie wydaje się idiotyczne, ale i mi nie przyszło nic innego do głowy.
– Co tu robicie? – nieznajoma odpowiada pytaniem na pytanie, najwyraźniej ignorując przedmówcę. Bellona wzdycha cicho, nabiera powietrza i chce odpowiedzieć, ale robię to za nią.
– Gdzie jest Smocze Ostrze?
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.
Krzyżuję z nieznajomą spojrzenia i wytrzymuję napór ciemnych oczu, w których błyska cień zainteresowania. Nie mogę się powstrzymać i kącik moich ust wędruje nieco w górę, widząc jej ciekawość.
 Najpierw odpowiedz na pytanie.
Prostuję się ukradkiem i, starając się zabrzmieć wyjątkowo przekonująco, mówię o Smoczym Ostrzu, jak na razie oszczędzając jakichkolwiek szczegółów. Jej sylwetka wyraźnie się rozluźnia, nawet, jeśli ona sama chce to ukryć. Chwilę czeka, a później powoli rozluźnia uścisk i Bellona może się wyślizgnąć. Ta oddycha szybko, ale spokojnie, jakby była przyzwyczajona do sytuacji, w których ktoś przyciska jej nóż pod szyję.
Nieznajoma kiwa jasnym łbem w stronę jednego z wielu otaczających nas przejść, dając do zrozumienia, że mamy za nią podążyć. Nie wiem, czy towarzysząca mi wilczyca widzi ten gest, więc odchrząkuję i przechodząc obok niej trącam ją, jakby przypadkiem. Rozumie gest i po chwili obie suniemy za białą waderą.
Wciąż nie wiem, gdzie jesteśmy i wciąż nic nie rozumiem. Rozglądam się po pogrążonym w półmroku korytarzu; ściany, zapewne z jakiegoś kamienia, są już popękane i gdzieniegdzie pokryte warstwą mchu. Przez jedno z takich pęknięć przedziera się kila promieni słonecznych, oświetlając połowicznie drewniane rzeźby i unoszące się w powietrzu drobinki pyłu; zapamiętuję tę informację, mając nadzieję, że skruszenie tego fragmentu pozwoli mi wydostać się na zewnątrz w razie nagłej potrzeby. Wdycham gęste powietrze, które pachnie starością i kurzem. Zapewne dawno tu nie wietrzono.
Wszędzie wokół panuje tajemniczy nastrój, przez który dostaję gęsiej skórki. Mistyczność świątyni sprawia, że zapominam chwilowo o bólu głowy i automatycznie staję się ostrożniejsza, tak, jak gdyby każdy mój gwałtowny ruch mógł zburzyć ściany lub wyłamać kilka drzwi. Wszystko wydaje się nietrwałe, choć pewnie stoi tu od setek lat.
Bellona również stara się wyłapać jak najwięcej szczegółów. Kątem oka dostrzegam, jak jej uszy drgają i przekręcają się, wyłapując każdy, niesiony przez echo odgłos.
Nagle rozlega się trzask, a ja w ostatnim momencie odskakuję do tyłu, unikając przecięcia na pół. Spory, wystrzępiony kawałek szkła roztrzaskuje się na sąsiedniej ścianie, pogłębiając rysy. Z otępieniem wpatruję się w odbijające resztki światła kawałki rozsypane po całej podłodze, pomiędzy naszymi łapami. Bellona oberwała jednym z nich i teraz z jej łapy spływają krople krwi, lecz ona zdaje się tego nie zauważać. Biorę wdech, chcąc tym samym uspokoić rozszalałe serce, a potem idę w przód, ostrożnie stawiając łapy.
Kiedy napotykam wzrok nieznajomej, unoszę brwi w oskarżającym pytaniu.
– Uważajcie na niespodzianki – mówi. Słyszę w jej głosie pewną satysfakcję i choć chcę coś na to odpowiedzieć, gryzę się w język.
Kolejne zakręty, drzwi, wszystko wydaje się nie mieć końca; te same pęknięcia, rysy, przetarcia i plamy na podłodze, mam wrażenie, że chodzimy w kółko i w kółko, że wszystko się powtarza i trafiłyśmy w jakąś niedającą się wyjaśnić pętlę czasoprzestrzenną, lecz w końcu wszystko ustaje. Mała świeczka, pierwsze sztuczne źródło światła, jakie tu zauważyłam, stoi przy metalowych wrotach, rzucając na nie niewielką łunę światła. Kiedy nieznajoma je otwiera, te skrzypią przeraźliwie – zaciskam zęby, czując, jak bębenki drżą mi od tego dźwięku.
Centralnie na środku pokoju stoi tajemniczo wyglądająca rzeźba smoka, od której nie mogę oderwać wzroku. Jest niewiele większa ode mnie, ale wykonana tak precyzyjnie, że odczuwam satysfakcję, przyglądając się jej. Tuż obok jest stos pożółkłych ze starości ksiąg. Nieznajoma ruchem łba zachęca mnie do otworzenia jednej z nich. Zanim do niej podchodzę, rozglądam się ukradkiem, szukając kolejnych kawałków latającego szkła. Wszystko wydaje się bezpieczne, więc bez zbędnych słów podchodzę i nosem przerzucam pierwszą stronę, wdychając zapach starego papieru.
Moim oczom ukazuje się ciąg nieznanych mi liter, ikon i symboli. Wodzę po nich wzrokiem, starając się przypomnieć sobie wszystkie języki, które znam, jednak ten jest wyraźnie inny, niepasujący do żadnego innego. Przełykam ślinę i spoglądam na pozostałe wadery.
– Nie potrafię tego odczytać – mówi nieznajoma, jakby czytając mi w myślach. Przez moment rozważam tę opcję, ale ostatecznie nie ma to dla mnie większego znaczenia.
– Bellono – zaczynam – potrafisz...?
Podchodzi i marszczy nos. Wiem, że jest niewidoma, lecz i tak gdzieś w głębi duszy mam nadzieję, że potrafi coś z tym zrobić.

Bellono? 
Jest jakie jest, ale cóż... >.<

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template