7 października 2018

Od Harbingera

Wiosenny deszcz nigdy nie był moim ulubieńcem. Woda mieszała się z ziemią i piaskiem, razem tworzyły błoto o paskudnej konsystencji. Słońce na dłuższy czas zniknęło za chmurami burzowymi. Czego chcieć więcej? Wataha od jakiegoś czasu przestała się przemieszczać. Osiedliliśmy się na niedużym skrawku ziemi na północ od starych terenów. Krajobraz znacznie się zmienił, nie był za bardzo zróżnicowany. Dookoła głównej "siedziby" rósł brzozowy las, który pokrywał znaczną część obszaru. Za lasem z kolei znajdowały się bagna, nic szczególnego, były one bogate w małą zwierzynę, która jak na razie zaspokajała głód mieszkańców. Mimo wszystko większym zainteresowaniem cieszyła się południowa granica naszych terenów, z której łatwo można było przejść na tereny półpustynne. Tamte ziemie nie zachwycały krajobrazem, ale przyciągały swoim klimatem, który był zbliżony do tego starego. Suche powietrze oraz słońce, które grzało niemal nieustannie. Ja zdecydowanie wolałem północ. Zimno było ukojeniem, a do deszczu dało się przyzwyczaić. Jednak nie siedziałem wśród tłumu po to, aby wewnątrz siebie zastanawiać się nad pogodą. Trwało zebranie, które, jak się domyślałem, było jednym z ważniejszych. Kesame stała pośrodku wraz z Nico i Airovem. Widziałem zdenerwowanie na jej pysku. Co chwilę spoglądała na Nathing, która posyłała jej mordercze spojrzenia i na mnie, a ja po prostu patrzyłem na nią pustym wzrokiem. Słyszałem jej głos, ale zapamiętywałem tylko nieliczne kwestie dotyczące mocy, naszego położenia oraz obowiązków.
— Wszystko jest na dobrej drodze. Zostały zauważone nawroty mocy u niektórych mieszkańców. Prawdopodobnie osiedlimy się tutaj...
Chyba przestałem jej słuchać. Opuściłem łeb i przymknąłem oczy, wsłuchując się w szum wiatru. Miałem wielką ochotę zasnąć, ale tym razem coś mnie powstrzymało. Szare ślepia były wpatrzone w moje ciało, co skutecznie dekoncentrowało. Denerwujący osobnik siedział po drugiej stronie kręgu, ale najwidoczniej był równie znudzony, co ja, więc postanowił znaleźć sobie inne zajęcie. Mimo dwudziestu pięciu lat rozmawiałem z nią tylko raz w życiu, no może dwa. Od zawsze miała specyficzny charakter i nigdy nie była w kręgu moich zainteresowań, może dlatego, że wolałem łatwe? Ingreed była wyjątkiem, ale poznaliśmy się mniej więcej w tym samym czasie, nic nie stało na przeszkodzie. Chyba. Tak czy inaczej, mijaliśmy się z białą waderą, odkąd pamiętam i wygląda na to, że zmiany nie nadejdą. W końcu mogliśmy się rozejść. Przeczekałem, aż największy tłum pójdzie i bardzo powoli wstałem, budząc tym samym pulsujący ból głowy. Powolnym krokiem ruszyłem przed siebie. To było oczywiste, że na kogoś wpadnę. Ciche uważaj zostało wypowiedziane zdecydowanie zbyt późno. Niezgrabnie wpadłem na drzewo.
— Nic ci nie jest?
— Uważam, że nie powinno cię to obchodzić — warknąłem, rozmasowując bolące miejsce.
— Niestety, ale obchodzi — mruknęła. — Naprawdę nie mam ochoty na kolejny pogrzeb w tym roku.
— Uwierz, powinnaś przejmować się wszystkimi, ale nie mną.

Nathing? 
Zakończenie pasowało mi w tym momencie. Rób co chcesz i mam nadzieję, że nie jest źle.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template