6 października 2018

HG cd. Caeldori

Stałem koło Duilina, który był zauroczony delikatną postacią wilczycy. Mimo braku uczucia czegokolwiek, jej głos wzbudził we mnie życie. Zacząłem czuć głód, pragnienie potrzebę snu. Ostatni raz spojrzałem na Caeldori i zostawiłem ją z moim towarzyszem. Odszedłem bez słowa.

***

Polowanie od zawsze było moim hobby. Zaprzestałem tego na dobre, odkąd rozeszliśmy się z Kesame. Nie czułem takiej potrzeby, a jeśli głód dawał o sobie znać, pożerałem resztki zostawione przez watahę. Nie potrzebowałem snu, bo ciągle leżałem. Nie zużywałem energii, żyłem powietrzem, byłem częścią tego żywiołu. Teraz stałem na środku pola i wpatrywałem się w uciekającą sarnę. Była ranna, słaba, a mimo to nie potrafiłem jej złapać. Była silna. Mój głód był silniejszy. Zebrałem ostatnie resztki sił i ruszyłem w pogoń. Zimny wiatr przeszywał moje ciało, badał je kawałek po kawałku, a ja po prostu biegłem. Instynkt samozachowawczy jest zawsze, to niepodważalne. Nie można się go pozbyć, to niemożliwe, a jednak mój, jakby na chwilę przestał działać. Wpadłem w środek walki wilka z niedźwiedziem. Głowa zrobiła się ciężka, poczułem krew. Mocny cios w czaszkę skutecznie mnie obezwładnił. Padłem na ziemię i zamknąłem oczy. Jeden, dwa, trzy. Przecież żyjesz. Wstań. Znajomy głos wdarł się do mojego umysłu szybko, nie zapytał o pozwolenie. Cante. Charakterystyczny krzyk pobudził do działania najmniejsze neurony i przywrócił wspomnienia.
— Nie wyglądasz tak, jak opisywała cię Stella.
To nie była ona. Wstałem i spojrzałem na waderę kątem oka. Obślizgła, zielonkawoniebieska aura, tyle mi wystarczyło.
— Słońce, nie tu i nie teraz.
— Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
— Nie — mruknąłem. — Jeśli chodzi o ten niefortunny wypadek, to nie była moja wina. Spowodowałem wiele śmierci, ale nie twoją.
— Nawet nie o to chodzi.
— Muszę iść. Porozmawiamy, kiedy indziej.
Nie zwracałem uwagi na krew, która kapała z nosa oraz pyska. Odszedłem, nawet na nią nie spoglądając. Chwasty wyrywa się z korzeniami, szkoda, że wtedy o tym zapomniałem.

***

Młoda sarna pochylała się nad strumykiem. Zdołałem zobaczyć jedynie jej grzbiet, ale byłem pewien, że jest sama. Atak był szybki, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek spotkam wilka, który umaszczeniem będzie przypominał to zwierze. Było już za późno na odwrót, więc jak najdelikatniej zacisnąłem szczęki na jej szyi. Usłyszałem skowyt, ale nie puszczałem, chcąc ochronić ją przed bolesnym upadkiem. Coś, za coś.

Caeldori? 
Dzieje się tutaj zbyt dużo, ale jestem trudna, jeśli chodzi o pisanie opowiadań. Myślę, że po pewnym czasie przyzwyczaisz się do bałaganu. PS. Mam nadzieję, że Kwiatuszek, to przeżyje.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template