Przysunęłam się do niego i zetknęłam nasze pyski. Nie powinnam go całować, tyle, że nie potrafiłam się powstrzymać. Jeden pocałunek; kilka sekund. Zaraz potem odsunęłam się od niego i czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Spojrzał mi w oczy, znów zatapiając mnie w ich zieleni, a potem otworzył lekko pysk, żeby coś powiedzieć. W końcu jednak odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie samą. Z westchnięciem usiadłam na dywanie i tępo wpatrywałam się w drzwi.
Wyszłam, kiedy stwierdziłam, że jestem w stanie trzeźwo myśleć. Choć pragnienie unikania go było bardzo silne, wiedziałam, że czas wreszcie to wszystko wyjaśnić. Ruszyłam więc prostą ścieżką i, nie zważając na zbierające się deszczowe chmury, zmierzałam w stronę jeziora. Szłam za jego zapachem pozostawionym na ścieżce i krzewach, o które ocierał się, idąc.
Miałam rację. Moje kroki odbijały się teraz echem wśród skał otaczających jezioro. Pierwsze krople zlatywały na ziemię, wypełniając otoczenie deszczowym nastrojem. Byłam dziwnie spokojna - z opanowaniem kroczyłam w jego kierunku. Basior siedział tyłem, ale uszy, które obróciły się w moją stronę, wskazywały na to, że mnie zauważył. I dobrze, nie miałam zamiaru bawić się w podchody. Wyszłam spomiędzy skał na otwarty teren i wbiłam wzrok w sylwetkę Harbingera. Tafla jeziora, dotąd nienaruszona, prezentowała się wyjątkowo magicznie, kiedy krople tworzyły na niej rozchodzące się okręgi. Blada poświata księżyca oświetlała otoczenie, tworząc iście romantyczną scenerię. Wręcz idealną na poważną rozmowę o tym, że czas dać sobie spokój.
- Dobrze, że przyszłaś - odezwał się, wstając i powoli odwracając w moim kierunku. Teraz, kiedy stał w tak nikłym świetle, jego zapadnięte boki i wystające żebra stały się jakby bardziej widoczne. Może i był nieśmiertelny, ale czas i tak na niego wpłynął. - Właśnie miałem się do ciebie wybierać.
- Dlaczego uciekłeś?
- Nie uciekłem. Musiałem wszystko... - przerwał, szukając odpowiedniego słowa.
- ...przemyśleć - dokończyłam, wzdychając. Skinął łbem. Usiadłam obok niego i zawiesiłam wzrok na szarym, zachmurzonym niebie. Ciche dźwięki kropel deszczu odbijających się od liści wydawały się teraz bardzo głośne, jakby ktoś podgłośnił cały świat, żeby tylko zagłuszyć nasze myśli.
- Nie do końca wiem, co czujesz - uniósł brew i lekko się skrzywił, kiedy uśmiechnęłam się do niego. - Wysyłasz sprzeczne sygnały.
- Wiem - zaśmiałam się. Przez chwilę, z zawahaniem wymalowanym na pysku, przyglądał mi się, lecz już za chwilę także się zaśmiał i trochę przybliżył.
Bardzo podobało mi się to, że atmosfera była jakby lżejsza. Szturchnęłam go lekko, on odpowiedział tym samym.
- Nie zabijaj się. Nie warto.
Zmarszczyłam brwi i gwałtownym ruchem popchnęłam go, przez co ten stracił równowagę i wpadł do wody.
- Za co?!
- Za to, że zmieniłeś temat na bardziej drażliwy - zaśmiałam się cicho.
- Po prostu muszę wiedzieć, co zamierzasz.
Spoglądałam na przemoczonego wilka unoszącego się teraz na powierzchni. Machał tylnymi łapami i mącił wodę, choć tak naprawdę mógłby po prostu dotknąć nimi dna.
- Nie chcę się zabijać - uśmiechałam się, choć nie powinnam. - Zobaczymy, co przyniesie czas. A ty? - zaczęłam, nie chcąc, żeby drążył temat. - Co dalej zamierzasz?
Harbi? Trochę ich opanowałam :3