20 czerwca 2017

Od Issue ,,Zabawy w Stwórcę'' cz.7 (The End)

- Muszę ci coś pokazać.- Mruknąłem do Pipa z podejrzanym uśmiechem na pyszczku.- To cię zwali z nóg.
Podbiegłem do ogromnej, białej kotary na środku pomieszczenia. Stała tam już od dobrych paru miesięcy i przez ten czas NIKT poza mną nie mógł jej odsuwać. Cóż, wszystko kiedy się kończy, hehe. 
- A teraz uważaj...- Wziąłem w zęby róg materiału po czym efektownie ściągnąłem go z rusztowania. Odsłoniłem go. W końcu. 
Mój wynalazek.
Mój twór.
Moje dziecko praktycznie.
Na prowizorycznej platformie stał żelazny wilk, a raczej mniej lub bardziej przypominająca go maszyna. Piękna, dopracowana w każdym aspekcie, w najdrobniejszym szczególe. Aż mi się łezka w oku kręci!
Oczywiście całą ,,skorupę'' wykonałem ze stali nierdzewnej , za to szkielet pod nią ze wspomnianego wcześniej tytanu górskiego. Nic nie mogło się zepsuć. 
Miałem tylko co do maszyny jedną uwagę: była łysa i brakowało jej ogona.
- Pip!- Przywołałem asystenta.- Podaj no te jednorożcowe włosie.
Kotek spełnił prośbę, a ja zabrałem się za aplikowanie pojedynczych włosków do poprzednio przygotowanych na to miejsc- tak zgadnijcie - pęsetą. Nigdy więcej takiej babraniny. 
Po wszystkim srebrne nici spływały po gładkim karku androida, podkreślając jego urok. Ogon być może był trochę za długi, płożył się po ziemi, ale nie miałem serca odcinać namiaru włosów. 
Wszystko było już na swoim miejscu- prócz serca. 
Serce- najważniejszy element tej układanki, bez niego nawet nie zamierałbym się za projektowanie tego androida. Czułem wewnętrzny obowiązek stworzenia ciała dla fauna jeleniowatego aspektu. Tak, tej nimfy, starej znajomej z czasów przed wybuchem w laboratorium.  Prawdopodobnie to najcenniejsza rzecz jaka się stamtąd zachowała. Miałbym rzucić ją w kąt?
Kryształ leżał już przygotowany na aksamitnej poduszce. Zawsze wygodniej niż w starej puszce.
Tymczasem odkręciłem śrubokrętem malutkie drzwiczki znajdujące się na piersi maszyny i otworzyłem klapkę. A teraz- najostrożniej jak tylko umiałem - przetransportowałem nimfę prosto do otworu. Pasowała idealnie, w końcu z odlewem męczyłem się z dobre parę dni.
Iskry posypały się z otworu. Gdy duch poczuł, jak dwie elektrody muskają końce kryształu, obudził się. Był jednak zbyt słaby, musiałem mu nieco dopomóc.
Podest, na którym stał android, był wykonany z czystego aluminium. Prąd przewodził idealnie. 
Podłączyłem jedną z diod do krawędzi spodka po czym uruchomiłem prowizoryczny generator.


Dusza zalśniła jak biała gwiazda, jej blask rozlał się ma całe pomieszczenie. Energia wędrowała po androidzie, wypełniając je jak puste naczynie. 
Widocznie nimfa od dawna nie czuła się podłączona do innego ciała, to było jak odrodzenie. Przebudzenie.
Energia wniknęła we włosie. Srebrne nici zaczęły falować w powietrzu jakby nie znały grawitacji. Powoli zmieniły kolor. Barwy obejmowały granice od ciemnego błękitu przez malinowy róż aż do soczyście nasyconej zieleni. 
Błękit- kolor duszy.
Zieleń - falowane włosy.
Róż - barwa jej rumianych policzków.
Zacząłem sobie ją przypominać. To było strasznie dawno, a jako mały berbeć nie miałem zbyt dobrej pamięci. Wszystko widziałem jak przez mgłę. Nie mogłem odnaleźć w pamięci nawet jej imienia. W sumie to chyba nawet nie powiedziała jak ono brzmi. Była zbyt przerażona.
Nie sądzę, żeby zachowała pamięć z poprzedniego życia po tak długim okresie czasu. Praktycznie wszystko mogło się już wypaczyć. 
Chociaż...nie obchodziło mnie, czy zachowała wspomnienia. Ważne, czy w ogóle się obudzi. Tak długi okres hibernacji mógł ją zabić, na zawsze. 
Wzdrygnąłem się i dla pewności zwiększyłem napięcie.

Obudź się.
Proszę.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template