10 czerwca 2017

Od Issue ,,Zabawy w Stwórcę" cz. 4

Profesor zapisywał to kolejne obserwacje w podręcznym notesie: ,,Krystalizacja przebiega poprawnie. Obiekt nie stawia oporów'' kątem oka nadal obserwując torturowaną nimfę. ,,Moc: trzeci bieg. Parametry: W normie. Energia: W zapasie.''
Po chwili zapisał jakieś zrozumiałe tylko dla niego równanie i postawił triumfalny znak równości- a tuż po nim malutki szkic graniastosłupa sześciokątnego. Ten plan musiał się udać.
- Nadal się trzymasz? - mruknął do siebie, stabilizując ciśnienie w kondensatorach.- Gratuluję. Połowa przypadków poddaje się już po dwójce.
Jedynie on sam zaśmiał się z tego żartu- tylko on go rozumiał.
Magnesy były przesadnie silne, nikt nigdy nie dożył dziesiątki, nie mówiąc już o mniejszych stopniach. Wystarczyła szóstka by rzucić całe gatunki na kolana. Profesor nawet nie reagował, starał się nie okazywać jakiejkolwiek empatii, gdyż takowa sfałszowałoby wyniki eksperymentu. Mógł tylko dalej ciągnąć za wajchę i powtarzać:

,,Czego się nie robi dla nauki''.

Następny był bieg czwarty a z nim ucisk w mięśniach i kościach nimfy. Okropny ucisk. Jakby roztrzaskała się o kulę wyburzeniową. Opuściły ją wszystkie siły, potem straciła czucie w  dłoniach i stopach. Wiedziała, że jej dusza słabnie. Powoli puszczała ciasny uścisk, jakim darzyła ciało przez całe jego życie. Ale dusza nigdy nie powinna opuszczać ciała przed starością. Takie już były zasady, którymi każda kierowała się ponad wszystko.
Wyrywanie duszy z ciała mogło być dziecinnie proste, jeśli tylko zrobimy to szybko i boleśnie. Duch nie miał szans, jeśli straci ciało, a naczynie jest bardzo łatwo potłuc. 
Jednak Nimfa nie odda im jej tak łatwo.Przez całe swoje życie unikała ludzi, oraz tych ich chorych pomysłów. Skoro nie może ich powstrzymać to z miłą chęcią utrudni im robotę.
Zacisnęła zęby, by podczas rwania ścięgien nie odgryźć sobie języka, po czym złożyła dłonie w pięści.
Mięśnie były słabe, poszarpane, nie trzymały się już niczego, nawet samych siebie, jednak mimo to napięła je. Kolejna salwa bólu. Jednak zasady były proste. Jeśli ciało się podda, dusza pójdzie w jego ślady. A naczynie zostanie rozbite.
Ostry krzyk przeszył powietrze. Faun wył z bólu, ale nie opadał z sił. Wyglądało na to, że próbuje oszukać własną duszę, że ciało jest nadal silne. Że może się ruszać, mięśnie mogą się kurczyć i rozciągać, a cały szkielet jest cały i zdrowy. Ale w szaleństwie jest metoda - dusza brała przykład z ciała, co Lastèriusowi nie bardzo się spodobało.
- Dalej... - jego pięść zacisnęła się mocniej na uchwycie dźwigni.- Wychodź! Wyłaź ty cholerna bateryjko!
Profesorowi skończyła się cierpliwość. Krystalizacja nie przynosiła efektów, dusza nie puszczała uścisku. Obiekt może i był psychiczne silny, ale tylko nieliczni utrzymują się na czwórce. Więc o co do cholery tutaj chodzi?
To trwa już trochę zbyt długo. Lastèrius rozgrzał palce, wziął głęboki wdech, a potem przełączył krystalizator na piąty bieg.   
Przy piątce pokruszyły się jej kości. Trzask za trzaskiem wyrywał się z głębi jej ciała poprzedzany agonalnymi krzykami. Długimi i panicznymi. Już nie można było z nich wyłapać nawet jednego słowa, prośby czy błagania. Było to po prostu desperackie wyznanie cierpienia. Okropne i wyniszczające jej umysł do cna. Nie potrafiła dalej walczyć. Pięści rozluźniły się, ciało zawisło bezwładnie w przestrzeni. Kręgosłup nimfy wygiął się w łagodny łuk, a oczy zaczęły panicznie wodzić wzrokiem po laboratorium. Wszystko rozmazywało się przed jej oczami, obraz był widziany do góry nogami. Nie rozróżniała ścian krystalizatora od pustej przestrzeni, więc wydawało się jej stać twarzą w twarz z profesorem. Patrzyła na niego z przerażeniem, a on- z obojętnością. Twarz miał kamienną, nie okazywał absolutnie nic, nawet najdrobniejszej oznaki współczucia. Nie znalazła u niego żalu, złości, czy chociażby cienia nienawiści. Nawet odrazy jej degradującym się ciałem. Był po prostu obojętny. Jak potwór.
Złotowłosej dziewczynie pękło serce...dosłownie. Wiatraki zawyły agresywnie, a z wnętrza gardła nimfy zaczęło lśnić blade, niebieskawe światełko - jej dusza. Była już słaba, poddała się sile magnesów. Z każdą falą energetyczną światełko nasilało się, jakby odpowiadało kontratakiem, jednak to nie potrwało długo. Dziewczyna przestała krzyczeć, a przez otwarte szeroko usta ulotniła się półprzeźroczysta mgiełka. Nie poruszała się swobodnie w górę jak każdy inny gaz, ale jakby była zaciągana przez niewidzialne smycze. Na usta Lastèriusa zawitał triumfalny uśmieszek.
- Cóż... - zaśmiał się pod nosem. - zakończmy to bezboleśnie.
Po czym posunął wajchę jeszcze trochę w przód.
Błysk.
Biel.
Cisza.
Ciało nimfy rozbiło się o szklaną ścianę.

CDN

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template