11 czerwca 2017

Od Cynthii cd. Nightshade

Nie rozumiałam całej tej szopki. Odgrodzenie się od deszczu zimnym lodem nie jest dobrym pomysłem, ale cóż począć? To jej dom, więc zrobi, co chce. Byłam odrobinę niezadowolona, że ugrzęzłam w lodowej półapce z tak małą ilością miejsca dla siebie. Ociepliłam sobie odrobinę więcej ziemi, pozbywając się kryształu, który powoli przemieniał się w wodę. Nightshade wcześniej przyniosła mi kocyki. Myślałam, żeby się nimi otulić, ale wpadłam na lepszy pomysł. Miękkie tkaniny ułożyłam w średniej wielkości legowisko, tak by było mi wygodnie. Miałam już się kłaść, kiedy w progu zobaczyłam skute lodem myszy. Wyglądały jak jakiś dodatek do ochłodzenia ludzkich napojów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Rozejrzałam się wokół, gospodyni gdzieś się krzątała, wyglądała na trochę złą. No nic, nie powinna się obrazić. Podreptałam w stronę stworzonek, a w ich malutkich oczkach zabłysnęła kolejna dawka strachu. Łapą zaczęłam je szturchać, były przymocowane do podłoża. Delikatne ruchy zamieniały się w coraz to mocniejsze. Zimno lodu zaczęło mnie szczypać po poduszkach, zniechęcając do dalszego działania. Wtedy poczułam na sobie spojrzenie i oddech wadery. Przypatrywała mi się od jakiegoś czasu.
— Wszystko dobrze? — zapytała, ale chwila! Pyta się o to już po raz kolejny, za pierwszym razem jej nie odpowiedziałam? Może się o to dąsa, no nic. Wygląda na to, że już po niej to spłynęło jak woda po kaczce.
— Tak. Muszę ci coś powiedzieć.
— Zamieniam się w słuch — odpowiedziała, wyciągając głowę bardziej do mnie.
— Powinnaś bardziej kontrolować swoje moce. — Na moje słowa stanęła zamurowana. Otwarła pysk, ale nic nie powiedziała. — Widzisz te maleństwa? Pewnie uważasz je za szkodniki. Żerują w twojej... — zajrzałam do środka pomieszczenia — spiżarni, ale równie dobrze mogłabyś je zjeść lub przenieść w inne miejsce. Zagrodziłaś swoją jaskinię lodem, a one na tym ucierpiały.
— Trochę lodu im nie zaszkodzi, nic im nie będzie.
Pokiwałam głową trochę niepewnie, ale nie zgadzałam się z tym, co mówiła. Posłałam jej ciepły uśmiech i wzięłam do pyszczka parę kosteczek, które drażniły mnie swą temperaturą. Wadera odprowadziła mnie wzrokiem, który wywiercał mi dziurę w plecach. Uczucie to szybko jednak minęło. Co za ulga, że nie wzięła sobie tych słów do serca. Muszę jeszcze bardziej poćwiczyć nad swoją taktownością. Ułożyłam się na posłaniu i odłożyłam myszy przed siebie. Podgrzewałam powietrze wokół mojej łapy i powoli odmrażałam małe istotki. Znalazłam sobie zajęcie.
— Nightshade, jak poprawi się pogoda, chciałabyś udać się na wycieczkę w chmurach?
— To brzmi trochę niebezpiecznie, poza tym nie mam skrzydeł.
— Zaproponowałabym wskoczenie na grzbiet, ale nie nadaję się na wierzchowca. Jednakże mam inny plan co do tej wycieczki. Nie umiem w telekinezę, ale żywioł powietrza nie jest mi obcy, polatasz i bez skrzydeł.... O, skończyłam!
Myszki piszczały cichutko, trzęsły się z zimna i strachu. Chciały uciekać, ale były sparaliżowane. Mruknęłam i łapą zgarnęłam je wszystkie do siebie, przytulając.
— Zabiorę je ze sobą, są urocze!

Nightshade?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template