- Polowanie odbędzie się wcześniej. - burknąłem.
Nie dając mu nic powiedzieć, odwróciłem się i ruchem ogona nakazałem mu iść za sobą. Jake nie protestując poszedł za mną. Wnerwiał mnie samą obecnością. Po co w ogóle go przyprowadziłem? Teraz muszę się nim zająć. I jeszcze ma ze mną polować. Z chęcią bym wbił kły w jego krtań i go zabił...
- Mam pytanie. - odezwał się basior.
- Czego?
- Podobno nikt w watasze nie ma mocy... Wiesz dlaczego?
- A h*j mnie to obchodzi. - warknąłem.
- Czyli nie wiesz?
- Zamknij się w końcu. Nie chcę mi się Ciebie słuchać.
- Widzę, że nie jesteś zbyt chętny na nowe znajomości... - szepnął.
- Coś ty powiedział?!
Odwróciłem się i spojrzałem na niego wrogo.
- Nic ważnego.
- Kretyn. Sam se poluj.
Przeszedłem obok niego, przy tym popychając i odbiegłem. Nie będę się z nim użerać. Niech ktoś inny się nim zajmie. A najlepiej, żeby się zgubił i nigdy nie wrócił.
Z wysoko uniesioną głową, przechodziłem obok innych wilków, trzymając dużego jelenia. Położyłem go na trawie i usiadłem. Niespodziewanie ktoś obok mnie usiadł. Spojrzałem na tego ktosia. Był nim Jake. Położył obok mojej zdobyczy, swoją. Uśmiechnął się do mnie i zaczął jeść zająca. Wbiłem pazury w ziemię i spojrzałem na niego wrogo.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem.
- Nie dawno coś upolowałem. Prawie się zgubiłem, na szczęście znalazłem drogę. Nie wiem co bym zrobił, gdybym nie znalazł watahy.
- Ja wiem co bym zrobił... - warknąłem.
- Hę? - spojrzał na mnie pytającą.
- Cieszyłbym się jak nigdy dotąd. - mruknąłem, wziąłem jelenia i odszedłem dalej. Nie miałem ochoty z nim gadać. Nie miałem ochoty z nikim gadać...
Jake? Wiem, nie jest najlepsze. I przepraszam, że tak długo czekałeś >.<