- Nie macie ochoty z nami rozmawiać? - Spytał czarny wilk, unosząc brew do góry, jakby chciał zmusić ich do rozmowy.
Wilczyca podniosła na nich wzrok i jeden kącik pyszczka skierował się ku górze.
- Jeśli to was interesuje, to nie mamy zwyczaju rozmawiać ze szpiegami. - Odpowiedziała wilczyca, sztucznie się uśmiechając i obserwując dokładnie każdy ruch ciemnych osobników. Zastanawiała się, kiedy uda się im zdenerwować wrogów. Miała nadzieję, że nastąpi to w miarę szybko.
- Zdaje mi się, że to wy nimi byliście, śledziliście mnie dziś. - Powiedział głośno wilk, starając się tym sposobem wmówić Hermesowi i Harytii, iż to on ma rację.
- To wy podpaliliście zioło, czyli to wy nas śledziliście, a nie my was. - Odpowiedziała Harytia, przewracając oczami i westchnęła od niechcenia.
- Nawet jeśli to i tak już długo nie pożyjecie. - Zaśmiał się ciemnobrązowy, nachylając się nad Harytią, ta klepnęła szczęka tuż przed jego nosem, na co ten zmarszczył się. - Jesteście nam bardzo potrzebni, więc lepiej nie róbcie nic, co mogłoby wam zaszkodzić.
Wilczyca spojrzała na Hermesa, który oglądał sufit z niezwykłym zainteresowaniem. Harytia usiadła i obserwowała, jak ciemne wilki ze sobą rozmawiają, serce nie biło mocno jak zwykle w takich sytuacjach, ale można by stwierdzić, że ledwo jeszcze stukało. Musieli ich jakoś sprowokować, jednak nie miała na to żadnego pomysłu. Ostatnim razem udało jej się uciec, ale tym razem nie było takiej możliwości.
Hermesie? Brak weny mówi sam za siebie...