Z radością wsłuchiwała się w odgłosy natury. Mniej chętniej zarejestrowała czyś wyskok i zaraz potem przeraźliwy ból karku, gdzie masa ciała atakującego, dosłownie zwaliła ja z łap i przewracając po ziemi, dosyć poturbował ją. Z gardła wadery wydobył się okrzyk przerażenia i bólu, gdzie drugie odczucie pogłębiło się, gdy oprawca poluzował uścisk szczęki. Waderze łzy zaczęły się zbierać, kiedy poczuła gorącą ciecz z karku wylewającą się przez uciekające łzy, dostrzegła winnego. To jeden z tych basiorów co poznała przy dołączeniu! Uniósł łapę w jej stronę, ale ta tylko zapiszczała, kuląc się.
- Myślałem, że to sarna - odezwał się po raz pierwszy. Caeldori zaczęła się czołgać tyłem z płaczem. Po drodze drżącymi łapami wzięła i nałożyła na świeże rany zbawienny mech i czując bliskość natury, z trudem dźwignęła się o własne siły, by następnie wolno odejść na roztrzęsionych odnóżach.
Jak chcesz to możesz odpisać HG