***
Z każdą sekundą ekscytacja wzrastała, ale wiedziałam, że nie mogę oddać się emocjom całkowicie. Szukałam wilków, tropiłam obce ślady, z całych sił usiłowałam znaleźć kogoś, kto w ostateczności nie będzie należał do watahy i będę mogła się nim posilić. Jeśli nie, przyjdzie mi jeść zwierzęce mięso, co z kolei nie wygląda i nie jest przyjemne dla otoczenia. Przedzierałam się przez zarośla, aż nagle usłyszałam głos. Zimny, a zarazem delikatny, może nawet lekko ciepły? Z pewnością nie słyszałam go wcześniej. Zaczęłam truchtać do swojej zdobyczy, tym samym przestałam zwracać uwagę na to, gdzie stąpam. Wybiegłam na wydeptaną ścieżkę. Wystarczyło, abym obróciła głowę i stałam pyskiem w pysk z obcym wilkiem. Zamknęłam oczy i zaczęłam słuchać. Młody drozd uczył się latać, gdzieś w oddali biegło stado jeleni spłoszone przez niezdarne szczenię, ostry szum wiatru mieszał się z dźwiękiem kropel wody spadających do pobliskiego strumienia. Pustka. Otworzyłam oczy i pokręciłam głową. To niemożliwe, abym straciła tę umiejętność. Zaczęłam dreptać w miejscu, całkowicie zapomniałam o obcym.
— Hej! — jego głos brutalnie wyrwał mnie z zadumy. — Wszystko gra?
Oczywiście, że nie. Umieram. Mój biologiczny zegar już zaczął odliczać godziny do śmierci. Kolejny raz. Muszę znaleźć jakieś zwierzę.
— Tak, muszę iść. Muszę coś upolować.
Nigdy wcześniej nie panikowałam. Nie bałam się niczego, nie bałam się śmierci, ale teraz mogłam wszystko stracić. Zaczęłam gorączkowo nasłuchiwać. Pszczoły, myszy, węże, potrzebuję czegoś większego.
— Na pewno dobrze się czujesz? Może mogę w czymś ci pomóc?
Popatrzyłam na niego kątem oka. Był niezbyt wysokim basiorem, ale z pewnością wyróżniał się na tle innych. Miał spokojne spojrzenie, które momentalnie ukoiło moją zranioną duszę. Niestety nie na długo.
— Muszę coś zjeść, coś dużego, proszę. Inaczej zniknę. Odwdzięczę ci się.
Nester?
Liczę na to, że mój specyficzny styl pisania Cię nie odstraszy i przepraszam za to, że musiałeś czekać.