Czekałem na coś, choć sam nie wiedziałem na co. Czułem, że muszę poczekać. W końcu dowiedziałem się o co chodzi. Przyszła do mnie jakaś wadera i powiedziała:
-Podobno jesteś uzdrowicielem, bo ja...mam złamaną łapę.
Coś było nie tak, jednak podszedłem do niej i zacząłem sprawdzać łapę, ona się strasznie uśmiechała. Nie mogłem się skupić, tak na mnie dziwnie patrzyła. Usiadłem i powiedziałem:
-Dobra, powiedz o co chodzi.
-Ja? Przecież mówiłam, że złamałam łapę...
-Wiem, że to nie prawda.
-Emmm...
-Nie jestem zły, ale powiedz o co chodzi?
-Ja...już pójdę...
Wadera wybiegła, a ja zacząłem ją gonić. Na chwilę straciłem ją z oczu i już usłyszałem krzyki. Popędziłem tam. Gdy się zbliżyłem, zobaczyłem jak jakiś stwór ją rozszarpuje. Rzuciłem się w jego stronę, niestety było za późno. Jej ciało leżało, postrzępione. Stwór zaczął iść w moją stronę. Zacząłem uciekać. On mnie gonił i nie chciał odpuścić. Nie umiałem za dobrze walczyć, więc od razu mógłby mnie zabić. Teraz sobie przypomniałem coś, coś do czego nigdy miałem nie wracać, jednak teraz musiałem. Odwróciłem się, zamknąłem oczy i się skupiłem. Potwór zatrzymał i złapał się za głowę. Zaczął dziwnie krzyczeć, a po tem eksplodowała mu głowa. Przerażony złapałem się i powiedziałem:
-Co ja zrobiłem...
Pomyślałem, że teraz nie mogę o tym mówić, tylko pobiec tam gdzie było ciało. Zrobiłem to, gdy dobiegłem dalej tam była, więc ją wziąłem.
Gdy wróciłem do domu zacząłem zszywać jej ciało, by potem móc ją ożywić. Po jakimś czasie schowałem je w chłodnym miejscu i wyszedłem na poszukiwania składnika do zrobienia mikstury, dzięki której nie umrę przy używaniu tej mocy.
Szłem przez las, lecz nic nie znalazłem, przygnębiony wróciłem. Poszłem na małą polanę, która należała do mnie. Była tam mała rzeczka, a nad nią mały most. W niektórych miejscach świeciły magiczne rośliny a na środek polany świecił księżyc. Nie oświecał trawy tylko ciało tej wilczycy. Podszedłem do niej i powiedziałem:
-Obiecuję, że Ci pomogę...
Polizałem ją po głowie, i położyłem się obok niej. Myślałem o tym co zrobiłem, użyłem tej potwornej mocy...obiecałem sobie że już tego nie zrobię. Zasnąłem.
Jednak nie na długo, ktoś mi się wkradł do domu. Szybko wstałem i zakryłem ciało. Pobiegłem w strone wejścia. Był tam jakiś wilk i grzebał mi w rzeczach. Moje sekrety, historia, nie może się dowiedzieć. Rzuciłem się na wilka i warknąłem:
-Czego chcesz?!
Wilk nic nie mówił, więc powtórzyłem:
-Pytałem się czego chcesz!
Nic nie mówił/a, nie wiem czy to był basior czy wadera, zdjąłem kaptur i to co zauważyłem zaskoczyło mnie.
-Podobno jesteś uzdrowicielem, bo ja...mam złamaną łapę.
Coś było nie tak, jednak podszedłem do niej i zacząłem sprawdzać łapę, ona się strasznie uśmiechała. Nie mogłem się skupić, tak na mnie dziwnie patrzyła. Usiadłem i powiedziałem:
-Dobra, powiedz o co chodzi.
-Ja? Przecież mówiłam, że złamałam łapę...
-Wiem, że to nie prawda.
-Emmm...
-Nie jestem zły, ale powiedz o co chodzi?
-Ja...już pójdę...
Wadera wybiegła, a ja zacząłem ją gonić. Na chwilę straciłem ją z oczu i już usłyszałem krzyki. Popędziłem tam. Gdy się zbliżyłem, zobaczyłem jak jakiś stwór ją rozszarpuje. Rzuciłem się w jego stronę, niestety było za późno. Jej ciało leżało, postrzępione. Stwór zaczął iść w moją stronę. Zacząłem uciekać. On mnie gonił i nie chciał odpuścić. Nie umiałem za dobrze walczyć, więc od razu mógłby mnie zabić. Teraz sobie przypomniałem coś, coś do czego nigdy miałem nie wracać, jednak teraz musiałem. Odwróciłem się, zamknąłem oczy i się skupiłem. Potwór zatrzymał i złapał się za głowę. Zaczął dziwnie krzyczeć, a po tem eksplodowała mu głowa. Przerażony złapałem się i powiedziałem:
-Co ja zrobiłem...
Pomyślałem, że teraz nie mogę o tym mówić, tylko pobiec tam gdzie było ciało. Zrobiłem to, gdy dobiegłem dalej tam była, więc ją wziąłem.
Gdy wróciłem do domu zacząłem zszywać jej ciało, by potem móc ją ożywić. Po jakimś czasie schowałem je w chłodnym miejscu i wyszedłem na poszukiwania składnika do zrobienia mikstury, dzięki której nie umrę przy używaniu tej mocy.
Szłem przez las, lecz nic nie znalazłem, przygnębiony wróciłem. Poszłem na małą polanę, która należała do mnie. Była tam mała rzeczka, a nad nią mały most. W niektórych miejscach świeciły magiczne rośliny a na środek polany świecił księżyc. Nie oświecał trawy tylko ciało tej wilczycy. Podszedłem do niej i powiedziałem:
-Obiecuję, że Ci pomogę...
Polizałem ją po głowie, i położyłem się obok niej. Myślałem o tym co zrobiłem, użyłem tej potwornej mocy...obiecałem sobie że już tego nie zrobię. Zasnąłem.
Jednak nie na długo, ktoś mi się wkradł do domu. Szybko wstałem i zakryłem ciało. Pobiegłem w strone wejścia. Był tam jakiś wilk i grzebał mi w rzeczach. Moje sekrety, historia, nie może się dowiedzieć. Rzuciłem się na wilka i warknąłem:
-Czego chcesz?!
Wilk nic nie mówił, więc powtórzyłem:
-Pytałem się czego chcesz!
Nic nie mówił/a, nie wiem czy to był basior czy wadera, zdjąłem kaptur i to co zauważyłem zaskoczyło mnie.
Ktokolwiek?