3 lutego 2019

Igła w stogu Fasoli


Moim wybawcą był Alfa i to nie byle jaki. Dumny, umięśniony i z błyskiem w oku. Nawet pode mną ugięły się kolana, gdy od niechcenia posłał mi pewne obaw spojrzenie, ale o tym później. W końcu na jego oczach ktoś prawie stracił życie. To takie szokujące. Zdążyłam się pogodzić z tym, że zgniję w dziurze pełnej igieł. Przestałam się nawet wiercić i tak czułam się, jak szwajcarski ser. Właściwie ciekawiło mnie, jak taki ser smakuje. Nigdy nie byłam fanką nabiałów, prawdopodobnie ze względu na miejsce, w którym się wychowałam, nie miałam okazji nawet spróbować mleka, tego wilczego też. Moje rozmyślania przerwał niesamowity ból wywołany ruchem. Zaczęłam piszczeć i skomleć nie zwracając uwagi, na to, czy komuś przypadkiem zacznę przeszkadzać. Wilk, który wpędził mnie w te kłopoty, z pewnością już sobie poszedł, a teraz jakaś tajemna siła wyciągała mnie na chama z nory, przyprawiając mnie o ból porównywalny do obdzierania ze skóry. Nie pytajcie nawet, skąd o tym wiem. Otworzyłam załzawione oczy i spojrzałam na kreaturę, która bardzo chciała mi zrujnować tak pięknie zapowiadający się dzień. Basior jednak nie odszedł i wracamy teraz do początku mojego wywodu. Właśnie w tamtej chwili samiec wytłumaczył mi, kim jest i zaoferował pomoc. Czułam się na tyle źle i niezręcznie, że nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Po prostu skinęłam głową.
***
Po wizycie u uzdrowicielki czułam się jak nowa, dodatkowo dostałam ofertę pracy jako swatka, którą przyjęłam z przyjemnością, a tym samym zgodziłam się na należenie do watahy smoczego ostrza. Alfa jest naprawdę przekonujący. Właściwie wiedziałam o nim tyle, co nic. Miał bliznę, czerwone oczy, był inteligentny i okazało się również, że potrafi żartować w dobrym stylu. Pierwsze wrażenie, jakie na mnie wywarł, przypieczętowało mój pobyt tutaj. Żałosne. Nie powinnam się tak szybko poddawać. 
— Słucha mnie pani? — uniosłam głowę, spoglądając na waderę siedzącą naprzeciwko mnie. Była starsza, a jej sierść, niczym smoła spływała lekkimi falami, dotykając brudnej, kamiennej podłogi w jaskini, którą odziedziczyłam po byłej swatce. Nie wiem, dlaczego tak mnie nazwała. 
— Jasne, że tak. Czyli uważasz, że po tylu latach to wina twojego ojca? Nawet niestabilność i pragnienie czegoś więcej? — i zaczęła dalej trajkotać o nienawiści do niejakiego, właściwie już nie pamiętam do kogo. A na dodatek był młody, dało się to wyczytać z braku siwizny i energii, która od niego biła. Za jakie grzechy muszę tutaj siedzieć do późna? Pierwszy raz od dawna nie interesowały mnie cudze miłosne uniesienia. Teraz ważna byłam ja.
— Wiesz — zaczęłam — po prostu musisz im dać do zrozumienia, że to nie dla ciebie, a wszystkich, którzy nazwą cię tak, jak kiedyś twoją matkę, po prostu zabij.
W jednej sekundzie przez jej pysk przeszedł cień zmieszania, zniesmaczenia radości i zdziwienia. 
— No żartowałam. Jeśli jeszcze coś się wydarzy, daj znać. Wiesz gdzie mnie szukać. 
I wyszła, a ja zaraz za nią. Wszystkie zapisane notatki wzięłam w zęby i ruszyłam w stronę, no właśnie. Czego? Nie chciałam zostać w tej obskurnej jamie, ale nie miałam innego miejsca do spania. Kolejny raz miałam liczyć na litość pana Alfy? Jestem dorosła, sama sobie poradzę
— Dobry wieczór. Jak ci minął pierwszy dzień? 
Niezdarnie podskoczyłam na dźwięk głosu, który dobiegł zza moich pleców. Też mi łaska, pytać się kogoś z zaskoczenia. Zwróciłam się w stronę wilka.
— Interesująco panie Alfo, aczkolwiek jestem już senna, a nie mam gdzie spać, więc proszę mi wybaczyć, ale będę już iść. Muszę poszukać c z e g o ś  — szczególnie zaakcentowałam to słowo — do spania.
— Mhm czegoś — przytaknął z powagą głową. — Ta jaskinia ci nie odpowiada?
— Jest trochę za bardzo nie w moim guście panie Alfo.
Basior przez chwilę wpatrywał się w jeden punkt, a później posłał mi zmieszane spojrzenie.
— Nie przedstawiłem się?
— Tak się składa, że nie — wysepleniłam, czując smak rozpuszczonego tuszu w pysku. 
— Wybacz mi. Mam na imię Airov, możesz tak do mnie mówić.
— Fasola — podałam mu łapę. Chwycił ją delikatnie i potrząsną. W tym samym momencie spod sierści wydostał się mały, różany kolec. — Pozostanę jednak przy panu Alfie. Wychowanie nie pozwala mi na zwracanie się do kogoś o wyższym stanie po imieniu. 
— Jak uważasz — uśmiechnął się grzecznie.

Panie Alfo? Airov?
Wielki powrót?

|| następna część ||

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template