25 lutego 2019

Od Victorii Quest #18 (zawód)

Obudziłam się i jak zwykle udałam nad rzekę, aby zjeść ryby na śniadanie. Miałam szczęście, ponieważ jesienią łososie płyną w górę rzeki, więc nie miałam daleko od domu… Po śniadaniu nieco odpoczęłam i ruszyłam do pracy. Była piękna pogoda, więc ja, przewodnik miałam oprowadzić grupkę nowych wilków. Dzisiejsza nie była wielka. Liczyła ona bowiem zaledwie piątkę wilków, w tym dwójkę szczeniąt, na oko miały nie więcej niż rok.

*Time skip - na wycieczce*

– Proszę o trzymanie się w grupie. Wchodzimy do centrum i nie chcę nikogo zgubić – powiedziałam i przeszłam po niewielkim, drewnianym mostku.
– Mamusiu, patrz jakie kolorowe domki – odezwała się najmłodsza zwiedzająca. Jej mama spojrzała we wskazanym kierunku i uśmiechnęła się do maluchów. Ja natomiast przytoczyłam kilka ciekawostek na temat tych kolorowych budowli
– Jeśli zwrócicie uwagę na kolory dostrzeżecie, że są one głównie czerwone, żółte, zielone i niebieskie. Lud mieszkający tutaj niegdyś uważał te barwy za przynoszące szczęście. Czerwony symbolizował zgodę w rodzinie, żółty dobrobyt, zielony obfite plony, a niebieski odpędzał złe duchy.
– Jest gdzieś tutaj sklep? – spytała rudawo-ognista wadera o zielonych, kocich oczach i blizną na prawym oku.
– Tak, mamy sklep – odpowiedziałam
– A gdzie jest? – spytała ta sama wadera. Chwile myślałam, zanim odpowiedziałam.
– Niedługo koło niego przejdziemy…

*Time skip - za sklepem*

– Jest tutaj biblioteka? – zadała kolejne pytane rudawa wadera. Nie przedstawiła się, więc nazwijmy ja „Wiewióra”.
– Tak – odpowiedziałam. Szczerze przez ostatnie kilka minut tylko ona zadaje pytania.
Opowiadałam jeszcze kilka informacji na temat tutejszych budowli i terenów. Wymieniłam, że posiadamy sale treningowe, bar i kuźnię. Chodziliśmy ścieżką prowadzącą po kolei po naszych terenach. Gdy byliśmy na końcu oznajmiłam, że jeśli ktoś ma jeszcze pytania może zostać, a reszta może iść wybrać miejsce na dom. Nieco zdziwił mnie fakt, że została  tylko ta „Wiewióra”. Zadawała pytania z prędkością światła. „Jaki jest Alfa? Gdzie można go znaleźć? Jaka jest Beta? Ilu macie medyków?  Ile posiadacie magów? Potężni są? Ile jest wojowników? Macie szpiegów? Ilu? Jak wyglądają? Ile jest szczeniąt? Ile wader? Ile basiorów? Ile średnio wilków mieszka na kilometr kwadratowy?” Po prostu mnie zatkało. Nie odpowiedziałam na żadne pytanie oprócz pierwszego. „Alfa jest dobry.” Nic więcej nie mówiłam. Po prostu pomyślałam *To szpieg. Na pewno.*
– Po co ci te wszystkie informacje? Nie uważasz, że niektórymi nie powinny interesować się zwykłe wilki? – spytałam najmilej i zarazem najnormalniej w świecie. Udawałam, że nie wiem kim jest. Ale wadera widocznie wiedziała, że już wiem. Szybko się odwróciła i pobiegła w kierunku centrum.
– I tak Cię złapiemy, jeśli nie ja to straż, albo patrol! – zawołałam i wzbiłam się w powietrze. Pod kontem wzlatywałam coraz wyżej i wyżej. Wytężyłam wzrok i znalazłam rudawą sylwetkę wadery. Postanowiłam pikować. Po chwili byłam tuż za waderą. Nagle wskoczyła na drzewo odbiła się i odskoczyła z powrotem na ścieżkę. Nie zdążyłam zahamować. Po prostu wpadłam na drzewo z ogromną siłą. Uderzyłam się w głowę. Zrobiło mi się słabo. Poczułam ciecz na czole i zobaczyłam tylko zielone, wrogie spojrzenie. Straciłam przytomność.

***

Obudziłam się tam gdzie straciłam przytomność. Pod łapami zwój pergaminu z czerwoną pieczęcią. Widniał na niej kryształ i trzy litery „WPP”
– Otworzyć? – spytałam sama siebie.
– Co otworzyć? – spytał sam Ariov. Widocznie był na patrolu. Basior podszedł do mnie spojrzał na zwój. – Wygląda na oficjalną wiadomość. Skąd to masz?
– Odkryłam, że w grupie wilków, którą oprowadzałam jest szpieg. To ognisto-rudawa wadera o zielonych oczach. Ma bliznę na prawym oku. Jej oczy przypominały spojrzenie kota.
– Ona dała Ci ten zwój?
– Jestem prawie pewna, że tak. W trakcie pościgu wleciałam w drzewo i straciłam przytomność. Ostatnie co widziałam przed odpłynięciem, to jej oczy. – Alfa pokiwał głową na znak, ze rozumie i za pomocą telekinezy otworzył papirus. Oboje zauważyliśmy jedynie dwa wyrazy napisanie czymś czerwonym. Przeklęte Piętna. Ariov wziął zwój i schował ją gdzieś, tam, u siebie. Mnie natomiast przypadła obietnica milczenia. Szpieg uciekł i nigdy więcej go nie spotkałam. W głębi serca mam jednak nadzieję na mały rewanż, ponieważ moja głowa nadal trochę boli.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template