Sunset, krok w jej stronę, to Twa śmierć.
Me drugie lico znów zadręczyło duszę, cóż począć, gdy na pół rodzierają, każą dokonać wyboru? Od kiedyż to ja zamartwiam się o inne istoty?
Znieważając głos rozsądku, a może toż było serce, potruchtałam w stronę rannej.
- Pani Słoneczko, walcz... - szepnąwszy położyła swą łapę na mej łapie.
- Gdzieżbym śmiała się poddać?! - prawież wykrzyknęłam. - Lecz honor jeszcze posiadam, i nigdyż nie zostawiłabym Cię tu samej.
- Ja odwrócę jego uwagę, a wy, zabijcie... - szepnęła z dawnym hartem ducha.
Znów po swojemu, Shimmer.
Och, jakże miałam ochotę krzyknąć, niczym małe szczenię wybuchnąć płaczem, ale któż by zrozumiał?...
Smoczy atak rósł w siłę, i koncentrował się na mej drogiej Rainbow.
Dopadłam jego ochydnego cielska, i własną szczęką poczęłam rozrywać skórę przy szyi, lejąc łzy. Nagle zębiska dosięgnęły walecznej wadery. Ta rzuciła się na piach, a wokół szkarłatna kłauża krwi. Na ten moment przegryzłam jedną z bladoniebieskich żył, a karmazynowy płyn polał się obftym strumieniem. Zwierzę ryknęło z głębi gardziela.
Nie żyjesz.
Czem prędzej doskoczyłam do kolorowej wilczycy. Krystaliczne łzy leciały bezwładnie po mym licu, a zęby chwyciwszy kark próbowały ciągnąć towarzyszkę do punktu z medykami. Ujrzawszy, iż mam ranną przednią łapę, puściłam. Bycie bezradną było najgorszym cierpieniem. Zaczął siąpić deszcz, który po chwili zmienił się w burzę.
- Czemuż zawsze mnie to spotyka? Ma zacna Rainbow, wytłumacz, dlaczego mnie opuszczasz? Byłam wredną i upartą, ale czyż zasłużyłam na kolejną śmierć? Na me słowa, poprzysięgam Ci, ma droga, pomszczę Cię, choćbym miała sama dobić wszystkie gady tego świata. Zemsta mną targa, emocje hulają, ach, niech ktoś powie, iż to tylko zły sen! - ostatnie słowa wykrzyknęłam w rozpaczy. Nagły błysk przeszywszy niebo rozjaśnił okolicę. Zmoknięte i wymęczone wilki uciekają gdzież tylko się da. Ach, ja nieszczęśliwa!
Lecz jedną lekcje zdołam z tego wyciągnąć.
Jedno serce.
Jedno bicie.
Jednak i ono umie pokochać.
Tęskni.
Czuwa.
Boli.
Płacze.
Mimo wszystko, kocha.
Więc czemu jest takie okrutne?...
Znów staram się uciec od wspomnień, i to wydarzenie nim się stało. Położyłam się obok zmarłej Rainbow. Zaczęłam śpiewać, a każdy kto podchodził, widział zapłakaną mnie, śpiewającą, nad jej ciałem:
< O dziwo, zrobię to. Ktoś? >