Idąc w głąb puszczy mijałem coraz dziwniejsze drzewa. Czyli to nie tylko domysły bliskich, ale naprawdę zwariowałem w tak młodym wieku. Zakląłem pod nosem. Kolejny raz rozmawiam sam, ze sobą. Ogarnij się Feuer. Uniosłem głowę i spojrzałem na niebo. Nade mną latało kilka dziwnych niebieskich ptaków, wyglądały, jakby płonęły. To będzie dobre miejsce. Osunąłem się na ziemię i ułożyłem wygodnie, opierając plecy o drzewo. Otworzyłem pierwszą stronę notatnika.
Harbinger Ghost
Rodzina: Oleander, Kaoma, Stella, Koda, Eventie
Partner: Nieznany
Potomstwo: Nieznane
Wiek: Nieznany
Ulubione zajęcie:
Moce:
Słaby punkt:
- Co robisz?
W sekundę znalazłem się przy obcym, gniotąc go do pnia drzewa. Stałem z nim oko w oko i wtedy zobaczyłem ogień.
- Puść mnie - poprosiła. Tak, to była ona. Posłuchałem polecenia. W momencie, gdy wadera odzyskiwała kontrolę nad swoim ciałem, postanowiłem się jej przyjrzeć. Jej sierść czarna jak smoła połyskiwała w promieniach popołudniowego słońca. W czerwonych ślepiach czaiła się ciekawość i... gniew.
- Kim jesteś? Nie masz prawa atakować innych wilków.
- Kim jesteś ty. Skoro śmiesz mi rozkazywać, musisz być kimś "ważnym" - odpowiedziałem, z powrotem opierając się o drzewo.
- Inveth - prychnęła. - Córka Har...
- Harbingera Ghost'a - nie dałem jej dokończyć. - Wybacz za złe traktowanie, ale nie przywykłem do tłumów. Jestem Rache Feuer - wyciągnąłem do niej łapę. Wadera popatrzyła na mnie z uniesioną brwią, ale się przywitała.
- Wybacz, ale muszę już iść.
- Zaczekaj Inveth. Zaintrygowałaś mnie, opowiesz coś więcej o sobie? Odprowadzę cię.
Zacząłem grać. Mówiłem jak automat, przybrałem kolejną maskę.
- Nie trzeba...
- Nalegam.
Samica niechętnie pokiwała głową i skierowała się w stronę obozu. Idealnie. Czas dziś działa na moją korzyść. Chwyciłem dziennik i
Inveth? Rache z chęcią dowie się czegoś o naszej rodzinie i ja również. To powinna być owocna współpraca.