24 czerwca 2018

Od Morrigan

Opuściłam obozowisko, przy czym chmarę wilków. Nadal nie za dobrze radziłam sobie z wilczym ciałem, jednak chodziłam z każdym krokiem pewniej. Swoje powolne kroki skierowałam na pobliski pagórek. Nad czubkami drzew zachodziło słońce. Pamiętam jak uczyłam się wiersza na polski, to był bodajże Mickiewicz.

"Słońce ostatnich kresów nieba dochodziło,
Mniej silnie, ale szerzej niż we dnie świeciło.
Całe zaczerwienione - jak zdrowe oblicze gospodarza,
Gdy pracy skończywszy roliczne na spoczynek powraca.
Już krąg promienisty spuszcza się na wierzch boru,
Już pomrok mglisty wypełniając wierzchołki i gałęzie drzewa
Cały las wiąże w jedno, i jakoby zlewa.
I bór czernił się na kształt ogromnego gmachu,
I słońce nad nim czerwone jak pożar na dachu.
Wtem, zapadło do głębi.
Jeszcze przez konary,
Błysnęło, jako świeca przez okiennic szpary,
I zgasło."

Tak, te słowa idealnie opisywały zachód słońca, bo to przecież o niego chodziło. Miałam ochotę kogoś poznać, jednak o czym byśmy rozmawiali? Nigdy w życiu nikt by mi nie uwierzył, że byłam człowiekiem. Trwałam tak w milczeniu, aż usłyszałam kroki. Były to kroki basiora. Niedługo po tym zauważyłam białego wilka. Nieco speszona wbiłam wzrok w ziemię i wstałam.


Nicolay? :D



Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template