-Chcesz się napić mojej specjalnej herbaty?
-Mogę wypić...
Uśmiechnęłam się i poszłam ją zrobić. Przygotowałam moją najstarszą filiżankę i nalałam gotowy napój. Zanim jednak zaniosłam ją do basiora, wsypałam tam pyłek maku. Poszłam do wilka i dałam mu herbatę. On podziękował i się napił. Gdy wszystko wypił, do ostatniej kropelki, położył się i ziewnął. Spojrzał na mnie dziwnie i zapytał:
-Co ty...
Nie zdążył już nic więcej powiedzieć. Zasnął. Przejechałam łapą mu po głowie, zbliżyłam się i szepnęłam:
-Przepraszam, ale musiałam to zrobić.
Odsunęłam się, spojrzałam na niego ostatni raz i pobiegłam. Miałam zamiar znaleźć Harbingera... Obrzydliwe imię tak jak on sam. Zostawił mnie, choć mogło ze mną się stać coś strasznego. Chciał być ze mną... A potem z tchórzył... Zapłaci za to, nie byłoby tak, gdyby nie ta klątwa, przez niego cierpię, i zostawił mnie... Zaraz, zaraz. Zatrzymałam się i zapytałam samą siebie:
-Co ze mną się dzieje? Nigdy bym tak nie pomyślała... Nigdy bym nie chciała mu zrobić krzywdy.
Od razu po tych słowach przede mną pojawił się dziwny basior, był...czarno-tęczowy? Trochę wyższy o de mnie i strasznie chudy. Jego oczy były koloru gęstej mgły, a tęczowa grzywka zasłaniała lewe oko. Nie był to demon, a na pewno nie taki jak zwykle się spotyka. Ale pazury i kły, nie wskazywały na to by był on zwykłym wilkiem. Gdy zauważył to, jak się mu przyglądam, zapytał:
-Crystal, tak?
-Emm... Tak. Skąd znasz moje imię?
-Później Ci to wyjaśnię, teraz cho...
Nagle usłyszałam wołanie, spojrzałam w tył, zbliżał się chyba Oleander. Odwróciłam się znów, wilk zniknął. Zdziwiona, patrzyłam na miejsce, w którym wcześniej się znajdował nieznajomy. Obok mnie znalazł się brat Harbingera, mówił coś, jednak nie słuchałam go, myślałam o wilku, którego spotkałam. Skąd znał moje imię? Czego o de mnie chciał?
Oleander?