Poczułam ciepłe promienie słońca padające na mój pysk. Uśmiechnęłam się lekko, ciesząc się, że i dzisiejszego dnia pogoda ma zamiar dopisywać. Ziewnęłam, wciąż jeszcze nie otwierając oczu i zaczęłam się przeciągać. Niestety mój nie do końca wybudzony jeszcze umysł zapomniał uświadomić mnie, że swoją podróż do krainy morfeusza postanowiłam rozpocząć na gałęzi jednego z drzew. Nic więc dziwnego, że uderzyłam o ziemię z hukiem, nim jeszcze zdążyłam zanotować, co się w ogóle stało. Podniosłam się z ziemi, jednocześnie wyzbywając się z futra drobinek suchej ziemi. Nie mogłam powiedzieć, aby taki rodzaj pobudki był szczególnie przyjemny, skuteczności jednak z pewnością nie można było jej odebrać. Omiotłam okolicę wzrokiem. Poprzedniego dnia byłam zbyt zmęczona, aby chociażby zatroszczyć się o własne bezpieczeństwo a co dopiero zwiedzać. Jako jednak, że w życiu każdego istnieją pewne priorytety, przyłożyłam nos do ziemi w poszukiwaniu tropu. Nie minęło wiele czasu, gdy udało mi się natknąć na trop jakiegoś szaraka. Widząc zająca, zauważyłam, że jest to zdrowy, choć może już nieco starszy osobnik. Przylgnęłam do ziemi i jeszcze chwilę przypatrywałam się skaczącemu futrzakowi. Wiatr był po mojej stronie. Trochę cierpliwości i pochwycenie zająca nie powinno stanowić problemu. Oblizałam się po pysku, czując już smak świeżego mięsa. Cichaczem podkradłam się jak najbliżej szaraka, by już chwilę później pozbawić go życia. Nie był to specjalnie sycący posiłek, jednak na jakiś czas powinien był wystarczyć. Zaczęłam zlizywać resztki zajęczej krwi z łap, gdy nagle dopadło mnie dziwne uczucie. Jakbym czuła na sobie czyiś wzrok. Podniosłam się powoli i uważnie przyjrzałam okolicy, nie byłam jednak w stanie nikogo dostrzec. Dziwne uczucie jednak mnie nie opuszczało i po kilku chwilach odnalazłam słabo zarysowaną postać pośród drzew.
- Hej. - Powiedziałam, zbliżając się w stronę nieznajomego.
Nie otrzymałam jednak żadnej odpowiedzi. Wilk w dalszym ciągu się nie poruszał, a gdy zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, ten zaczął uciekać.
- Hej, czekaj! - Zawołałam, goniąc za nim.
Ten nie zatrzymywał się pomimo moich nawoływań. Po kilku minutach biegu zrozumiałam dlaczego. Jego łapy zaczęły powoli niknąć, a całą postać stawała się coraz to mniej niewyraźna. Stopniowo wilk znikł zupełnie. Zatrzymałam się, łapiąc oddech. Wyglądało na to, że przypadkiem dostrzegłam jakąś zbłąkaną duszę. Potrząsnęłam głową.
- No nic, nie warto się przejmować. - Powiedziałam do siebie. - Może jeszcze uda mi się spotkać kogoś żywego.
Zaraz po tych słowach odwróciłam się, by wpaść na jakiegoś wilka. Teraz jednak bynajmniej nie martwego.
Ktoś?