Cierpliwie czekałem na odpowiedź Topaza. Śnieżny kot nie śpieszył się z nią. Zamknął oczy i nasłuchiwał. Po kilku minutach odpowiedział, a wkoło pojawiły się obrazy z mojej przeszłości. Iluzja.
- Twoja rodzina kradła cenne surowce innym watahom i stadom. Zabierali zioła, drewno, zwierzynę i minerały. Sto lat przed karą... - na iluzji pojawiła się stara wadera o zielonych oczach i siwym futrze. W jej ogon powplatane były kryształowe jagody i księżycowe lilie. - ... Pewna wilcza szamanka przeklęła Twoją watahę. Powiedziała, że ostanie się jedno szczenię z rodu i to ono może odzyskać honor watahy i zdjąć z nich klątwę.
- Tym szczenięciem jestem ja, prawda Topazie?- spytałem.
- Tak. To ty - iluzja się rozmyła, a my patrzeliśmy sobie w oczy. Chwilę myślałem. Jeszcze nigdy nie dostałem takiej ilości informacji. Kradzieże, klątwa, kara i ja. *Co ja mam niby zrobić?* pomyślałem. Postanowiłem przerwać ciszę.
- Topaz, ale co mam zrobić, by złamać klątwę? - spytałem.
- Musisz zdobyć jajo lodowego węża, 100 lodowych jagód, 3 liście ostrokrzewu jaskiniowego, kość ognistego renifera oraz kryształową łzę.
Wszystko to zaniesiesz tam, gdzie jest Twoja rodzina i sporządzisz wywar. Nalewasz 5 litrów wody, wbijasz jajo, dodajesz zgniecione jagody i później starte liście. Wszystko musisz mieszać kością. O północy, w pełnię, dodajesz łzę. Znowu mieszasz. Gdy wywar przybierze fioletowy kolor, musisz wypić miarkę cieczy i stać w centrum osady.
- Zapamiętam, ale co się później ze mną stanie?- Topaz wyraźnie posmutniał.
- Nie wiem Laufeyu, nie wiem...