Nie czekając na odpowiedź, ruszyłem w stronę gęstwin, nie dosłyszałem, aby wadera szła za mną, więc z uśmiechem na pysku wskoczyłem w przydrożne krzaki w poszukiwaniu tłustej zdobyczy. Oczywiście przejadanie się nie jest dobre dla organizmu, ale nie jadłem sporo czasu, więc nie powinno mi zaszkodzić. Po przebiegnięciu stu metrów dostrzegłem młodą sarnę. Nie było to tłuste zwierzę, lecz nie mogłem narzekać. Słońce przyjemnie ogrzewało moją skórę, a szum drzew zagłuszał burczenie w żołądku, które mogło zwrócić uwagę potencjalnej zdobyczy. Tak dawno nie polowałem. Już teraz skradając się w trawie, czułem ból zastanych mięśni i dziwny niepokój w środku. Stres, strach przed porażką. Wzdrygnąłem się na samą myśl. Powolnym krokiem zacząłem się zbliżać do ofiary. Nagle poczułem ukłucie w sercu, a zaraz po tym przybycie adrenaliny. Wystarczył jeden skok, nawet nie zdążyła zareagować.
***
– Jak myślisz, dlaczego Airov zwołał zebranie całej watahy? – Zapytała lekko poddenerwowana Adelina, zerkając przy tym na mnie z ukosa. Jakbym coś ukrywał.
– Nie wiem, właściwie w ogóle nie chce mi się tam iść.
– To nie idź.
– Jasne, bo to takie proste – uśmiechnąłem się sztucznie. – Ostatnio mu podpadłem, więc nie mam zamiaru się narażać na gniew naszego władcy. Na razie.
– Hmm... Chyba coś mnie ominęło. Zawsze myślałam, że lubisz Airova, w końcu to syn Kesame, a ona była...
– Nie jest jej synem – przerwałem jej. – Nie prawdziwym, fakt, jako szczenię nie sprawiał kłopotów, wydawał się nieszkodliwy, ale teraz zdecydowanie działa mi na nerwy.
– Dlaczego? – Oparła się o niewielką brzozę i spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
– Tak jakoś, po prostu się nie lubimy.
– Myślę, że nie chodzi tylko o to – mruknęła, odrywając ode mnie wzrok, tym samym skupiając go na niewielki, niebieskim motylu. Również zacząłem go obserwować.
– Ten paskudny owad przypomina mi ciebie.
– Bo...
– Trzepoczesz rzęsami z taką samą częstotliwością jak on skrzydełkami.
Sam nie wiem czemu, ale w tamtej chwili mój głos zamienił się w szept. Decyzja o złapaniu tego małego stworzonka została podjęta nagle, a chwilę po tym, delikatny owad już siedział w szklanym pojemniczku z przepuszczającą powietrze pokrywą. Moc tworzenia rzeczy z niczego potrafi być przydatna.
– I co teraz z nim zrobisz?
Dobre pytanie.
– Zastanawiam się. Mógłbym go trzymać w tym słoiku, dopóki nie zdechnie, ale ma przepuszczalną pokrywę, ewentualnie umrze z głodu. Na pewno go nie wypuszczę – uśmiechnąłem się, spoglądając na jego kolorowe skrzydła.
– Mam rozumieć, że to początek twojej kolekcji?
– Tak. Idziemy na to zebranie?
Adel pokiwała ochoczo głową.
Adelino? Dlaczego Alfa zwołał zebranie?