25 czerwca 2019

Fasola cd. Airov

– Czy zechciałbyś opowiedzieć mi więcej o Wzniesieniach Wilczych Władców? – zapytałam nieco zdenerwowana. Nie wiem czemu, ale nie chciałam zostawać sama, a głos basiora działał na mnie dziwnie kojąco. Miałam nadzieję, że zgodzi się ze mną zostać chociaż na chwilkę. Wpatrywałam się w niego z nadzieją, kiedy ten przystaną i zaciekle myślał nad tym, co powinien odpowiedzieć.
– Właściwie dlaczego nie – mam jeszcze wolną chwilę. Może chcesz się ze mną przejść i popodziwiać je z bliska? Mam tam pewną sprawę do załatwienia.
W moim brzuchu od razu obudziły się motyle.
– Jasne – odpowiedziałam z uśmiechem. Ai zaczął iść, ale co chwilę zerkał, czy dotrzymuję mu kroku. Ai, czy mogę tak na niego mówić, wiem, że tego nie słyszy, ale i tak. Jego imię jest tak trudne.
– Więc... Co chcesz wiedzieć?
– Hm, wszystko. Kim były wilki, których imiona zostały wykorzystane do nazwania tych cudownych skał, dlaczego są warte upamiętnienia. Możesz zacząć od siebie, jeśli chcesz – zaproponowałam.
Czarny basior zatrzymał się i zaczął spoglądać na widoczne z daleka szczyty. Milczał przez kilka minut, a następnie odezwał się ledwie słyszalnym szeptem:
– Kesame była moją matką, córką Taravii. Utrzymała niemal setkę wilków przy życiu podczas wojny ze smokami, ale nawet gdyby tego nie zrobiła i tak zostałaby upamiętniona. Jest – przerwał. Prawdopodobnie walczył ze łzami, chciał być silny, ale wspomnienie o tak bliskiej mu waderze, która na dodatek zniknęła w nieznanych okolicznościach było zbyt bolesne. – Jest moją matką, uratowała mnie, dała mi nowe życie, przyszłość.
Nie wiedziałam co powiedzieć, było mi przykro, ale nie potrafiłam się w to wczuć na tyle, żeby płakać razem z nim, z resztą to by chyba nie pomogło. Wypuściłam powietrze z ust, a następnie się wyprostowałam i podeszłam do niego i... tyle. Miałam ochotę go przytulić, ale nie uważałam, aby było to stosowne. Po prostu stałam przed nim i czekałam, aż podniesie swój wzrok z ziemi. Nie należę jednak do zbyt cierpliwych osób, więc po kilkunastu sekundach zniżyłam łeb do jego poziomu i wlepiłam w niego swoje ciemne ślepia.
– Panie Alfo – zaczęłam, a na jego pysku mimowolne ukazał się lekki uśmiech – głowa do góry. Prędzej, czy później wszyscy się spotkamy.
Spojrzał na mnie swoimi przekrwionymi oczami, a zaraz po tym parsknął. Prawdopodobnie zaśmiał się z tego, co miał zamiar za chwilę powiedzieć na głos.
– Pocieszasz mnie tym, że wszyscy umrzemy?
– To zależy od interpretacji. Ale skoro już się pozbierałeś, to może opowiesz mi ciąg dalszy tej historii?
– Właściwie nie wiem nic o Taravii i Zero, słyszałem tylko legendy, zapewne te same, co ty, mimo wszystko podziwiam ich.
– Ja też.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zorientowałam się, że nadal tkwiliśmy w tej samej pozycji. Szybko odsunęłam się od basiora i dyskretnie się rozejrzałam, aby sprawdzić, czy nikt nas nie obserwował. W ostatniej chwili wśród zarośli zauważyłam czerwone ślepia, ale zniknęły tak samo szybko, jak się pojawiły. Nawet nie pytałam Airova, czy widział, bo było to niemożliwe.
– Więc, co ważnego miałeś tutaj zrobić?
– Nic, ale nie chciałem, żebyś się przejmowała, tym że zabierasz mi czas.
– A zabrałam?
– Oczywiście, że nie.

Ai słońce?
Ucięte w super momencie, ale csi.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template