Mam 2 lata, a co za tym idzie, przyjęłam nowe stanowiska. Od niedawna jestem odkrywcą i przewodnikiem. Dziś zaczynam pracę, a pierwszym celem i wyzwaniem będzie jaskinia, którą razem z Grzmotem znalazłam w puszczy.
- Idziemy? – zapytał basior
- Idziemy! - odpowiedziałam i podałam mu latarkę na sznurku, którą powiesiła sobie na szyi. Ja natomiast zapaliłam moje niebieskie wzorki i weszliśmy do jaskini. Pierwsze 10 minut szliśmy wzdłuż zwykłego skalnego korytarza. Potem doszliśmy do miejsca, w którym zobaczyliśmy nowe świecące kryształy. Próbowałam zabrać kilka ze sobą ale byłam za słaba. Po kilku minutowych
próbach, które nic nie dały Grzmot uznała, że nie może patrzeć na moją bezsilność i za pomocą swojej mocy ognia, stopił skałę i podał mi kryształy. „Też chciałabym mieć moce, było by łatwiej, ale jakoś o przeżyję. Mam nadzieję, że odzyskamy Smocze Ostrze.” Pomyślałam i poszliśmy dalej.
Po jakiejś godzinie doszliśmy do Wielkiej szczeliny, a raczej komnaty, po której środku stał ogromny kryształowy filar, który miał około 20 m wysokości. Był przepiękny. Kryształowe wilki byłyby zazdrosne o taką ilość świecidełek. Podleciałam trochę w górę i zbierałam kryształy. Dziwne było to, że zbieranie ich było równie trudne, co zrywanie jabłek. Gdy miałam już jakieś 40 kryształów, postanowiłam się zbierać. Razem z Grzmotem wyszliśmy z jaskini i Rozdzieliliśmy się. Pytałam się go czy chce kryształy, ale on uznał, że weźmie tylko jeden…
Po jakiś 3 dniach znalazłam obozowisko naszej watahy. Wróciłam do „domu”.