"Początek zimy"
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte,
Przez gniew i smutek,
Stwardniałe w kamień rozpalę usta smagane wiatrem.
Wyczerpanie. Byłam na wyczerpaniu. Myślami błądziłam już po świecie zmarłych, w którym parokrotnie bywałam.
×××
Biel. Niekończąca się, zimna biel. Biała zimowa kołdra, białe obrusy na sosnowych igłach, białe milczące niebo. Tam gdzieś właśnie czarny punkt z białym, zamarzniętym sercem, zbolałym i ciężkim. Nos pokrył lód. Nie starcza siły, by go nawet strącić. Lecz mimo to ów nos wyczuwa nowy zapach. Znam ten zapach. To PADLINA. Padlina? Gdzie? Dostrzegam świeże krople krwi na śniegu. Spoglądam w górę i szepczę (chyba do siebie):
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję - i płaczę. Nie zdarza mi się często. Obawiam się, że łzy wkrótce zamarzną, ale trudno mi je powstrzymać. Ostatkiem sił czołgam się w stronę zwierzyny. Młody, potężny jeleń, który zapewne obudził się zbyt wcześnie, leży wciąż z otwartymi oczami pod jodłą. Wbijam zęby w piękną, kasztanową sierść. Czuję w pysku smak krwi. Wgryzam się głębiej i wyjadam resztki soczystego mięsa. Zostało go mało, ale wystarczająco by przywrócić mi siły. Co on tu robi? WATAHA
×××
Otworzyłam oczy. Pamiętam tamten moment bardzo dobrze. Przywrócił mi nadzieję, poczułam matczyną miłość i determinację. Ocalę Go, ocalę, choćby kosztowało by mnie to bardzo wiele. A nic mnie nie kosztowało, bo nic nie miałam poza swoim, nieliczącym się życiem oraz życiem nienarodzonego Pelagusa.
×××
Obserwowałam ich od tygodni. Rozczarował mnie fakt, że są w podobnej samej sytuacji do mojej - z tym, że ja mogę liczyć tylko na siebie, chociaż dbam nie tylko o swoje życie. Dowiedziałam się, że przegrali wojnę ze smokami. Świadczyły o tym liczne rany, zazwyczaj głębokie oraz poparzone ciało typowe dla walki z tymi właśnie stworzeniami. Ponadto na szyjach niektórych wilków dostrzegłam smocze pazury, zęby, a nawet kości czy wnętrzności. Wędrowali tak naprawdę bez celu, zatrzymywali się na noc i rozbijali obóz. Wspólnie zdobywali pokarm. Martwiła mnie jednak jedna rzecz - nikt z watahy nie przejawiał magicznych zdolności. Dlaczego? Czyżby klątwa? Utrata zdolności? Zaplanowane działanie? Rozkaz? Ostatnie dwa warianty wykluczyłam. W ich ówczesnym położeniu nie miałyby sensu.
Postanowiłam, że skupię się na jednym z basiorów… Nie wyróżniał się tak jak Lucian czy Duilin, ale miał w sobie coś fascynującego, więc postanowiłam to odrobinę wykorzystać...
cz.⅓
Jak się rozkręcę to będzie lepiej, póki co to nawet rozprawki z polskiego nie jestem w stanie napisać xd