- Wiatr kołysze w locie ćmy, Wilki śpią mocno, że aż strach i tylko ty nie śpisz duszko ma, boisz się nocnic złych wietrzyc i zjaw...
W tym momencie poczułam czyjś oddech, odwróciłam głowę i spojrzałam w dół. Ujrzałam basiora wyglądający jak Natrill. Nadstawiłam uszy.
- Piękna piosenka.
- Już dawno zapomniana, ale pierwszy raz widze, żeby komuś się podobała.
- Czy to ty jesteś Cathien?
- Może jestem, może nie. Trzeba wysilić ten móżdżek. – zobaczyłam, że lekko się skrzywił.
Patrzyłam przez chwile i jakby się przyglądał. Jakby pierwszy raz ujrzał wilka na oczy.
- Raczyłabyś zejść z tego drzewa?
Lekko się uśmiechnęłam. – A z jakiej okazji się do mnie przyczepiłeś, no bo widze z nie jesteś tu z własnej woli.
- Po prostu zejdź.
Przeszłam parę kroków, lecz nagle stanęłam, skierowałam wzrok w stronę księżyca. - To już za niedługo, śmierć i zagłada. – Z psychopatycznym uśmiechem skierowałam się do basiora. - Jak cię zwą?
- Azeroth.
Jednym krokiem, który był poza gałęzią, spowodował upadek, lecz na cztery łapy. Spojrzałam mu głęboko w jego niebieskie oczy, z uśmiechem a twarzy.
- O czym gadałaś przed chwilą?
- O tym, co ty już dawno doświadczyłeś. – wybuchłam śmiechem. – Jeszcze trochę...
Azeroth?
Przepraszam za psychopatyczną Cath xD