23 września 2018

Od Antilii CD Symonidesa

Niedługo ruszyliśmy w dalszą podróż.
Ayoko nadal się nie odnalazł, a Symonides ciągle nie wraca…
Dlaczego muszą wpadać w takie tarapaty?
Pakowałam nasze rzeczy, modląc się w duchu, że niedługo wrócą – cali i zdrowi. Ayoko będzie mnie przepraszał, wtulając się w moją pierś, a Simo uśmiechnie się pod nosem, mówiąc, że nie napotkali żadnych problemów. Potem zdadzą mi relację z wyprawy, opowiadając każdy szczegół.
Jednak w głębi serca czułam, że coś się dzieje. My, wadery, po prostu mamy szósty zmysł, jeśli chodzi o tego typu… kłopoty…
Zapakowałam już przedmioty należące do basiorów, teraz zostały tylko moje graty. Stopniowo wypełniałam torby swoimi gratami. Byłam tak bardzo pochłonięta swoimi myślami, że co jakiś czas wypadały mi rzeczy z łap. Otarłam zabłąkaną łzę z mojego policzka.
Nie rycz. Zacznij działać.
Ten głos… Ja go znam…
Przed oczami momentalnie stanął mi obraz, na którym była jakaś wadera. Nie wiem kim była, jednak czułam do niej pewnego rodzaju szacunek i… strach…
Mówiła coś do mnie. Ja jednak jej nie rozumiałam żadnego słowa, które było zagłuszane przez szloch małego szczeniaka…
Po chwili wizja minęła tak szybko jak się pojawiła. Chciałam do niej wrócić, jednak rzeczywistość wróciła z wielkim hukiem. Wróciłam do pakowania, podczas gdy przez głowę przeleciała mi mroczna myśl.
Zamierzasz czekać aż przyniosą ci zwłoki twoich ukochanych?
Spojrzałam w dal mętnym wzrokiem. To w tamtym kierunku ruszył Symonides, by odnaleźć Ayoko. Po moim grzbiecie przeszedł dreszcz.
Postanowiłam.
Dokończyłam pakowanie i przekazałam innym, że wyruszam szukać zaginionych wilków. Nicolay nie był zadowolony z tego pomysłu, ponieważ nie chciał tracić kolejnych członków watahy, jednak ugiął się pod moim uporem. Miałam czas do wschodu słońca by wrócić tutaj i ruszyć w dalszą drogę z resztą. Jeśli się spóźnię, nie będą czekać.
Zgodziłam się na takie warunki, po czym natychmiast wyruszam w drogę.

•••

Leciałam kilka metrów nad ziemią, niesiona przez ciepłe prądy powietrzne. Jałowa ziemia miała blady kolor a krzewy, które kiedyś cudem urosły, miały martwy odcień. Suchy wiary wzbijał kłęby kurzu, niosąc je dalej. Teren był płaski, dzięki czemu poszukiwania były dosyć ułatwione.
Martwiło mnie jedynie żadnych oznak życia.
Jednak po chwili to się zmieniło.
Zauważyłam jakiś kształt leżący na suchej glebie. Po chwili jednak rozpoznałam co to jest. Szybko zniżyłam lot aż w końcu znalazłam się przy Symonidesie. Leżał na prawym boku, oddychając płytko i nieco chrapliwie.
– Simo… Simo, ocknij się! – wolałam. Wilk z początku nie reagował, jednak po chwili zaczął powoli otwierać swoje złote oczy.
– An… C-Co ty tu robisz? – zapytał słabym głosem, nie wiedząc czy jestem prawdziwa czy tylko wytworem jego wyobraźni. Ujęłam jego policzek i obejrzałam jego głowę.
– Nic mi nie jest… – bąknął. Jego źrenice były nieco zbyt rozszerzone.
– Uroczy jesteś, ale ja to ocenię…
Na szczęście nie zauważyłam innych uszczerbków na zdrowiu. Basior zamknął oczy i spróbował wstać. Udało mu się, ale musiał wesprzeć się na mnie.
– Przepraszam… – szepnął do mnie.
Zrozumiałam, że chodzi mu o młodego.
– Znajdziemy go – zapewniłam go, próbując uciszyć głos, mówiący, że jest już za późno dla Ayoko…
– Dasz radę iść?
Kiwnął głową na znak zgody. Powinnam odstawić go do naszej watahy, ale czas to luksus jakiego nie posiadaliśmy.

•••

Szliśmy kilka godzin przez tą równinę. Słońce już zaszło, jednak Księżyc lśnił w pełni, dzięki czemu widoczność była doskonała. Symonides czuł się już lepiej, dzięki czemu był w stanie poruszać się samodzielnie. Musieliśmy znaleźć wilka w ciągu najbliższej godziny, inaczej nie będziemy w stanie wrócić na czas…
Z każdą chwilą traciłam resztki nadziei, że odnajdziemy go na czas.
– Nie martw się… Znajdziemy go. Albo on nas – zaśmiał się cicho. Ja tylko się uśmiechnęłam smutno. Nadal miałam najczarniejsze myśli w głowie, mimo, że usiłowałam się ich pozbyć.
Po pewnym czasie musieliśmy odpocząć. Nalegałam, by zatrzymać się przy niewielkim jeziorku. Basior nie podzielał mojego zdania i chciał iść dalej, ale widziałam, że każdy krok dla niego to wielki wysiłek. W końcu jednak zgodził się by zrobić postój.
Po kilku chwilach staliśmy po łokcie w zimnej i brudnej wodzie. Nam to jednak nie przeszkadzało.
Nareszcie mieliśmy chwilę tylko dla siebie…
– Jak tylko się osiedlimy, znajdziemy jaskinię z większą sypialnią niż tą u ciebie… – Spojrzał mi w oczy. – Co ty na to? –
Zaśmiałam się, szczerze rozbawiona tą sytuacją.
– Powinniśmy szukać naszego przybranego syna, który zniknął bez śladu, na nieznanym terenie, a ty chcesz rozmawiać teraz o remoncie?
Uśmiechnął się szarmancko.
– Zgoda – Pocałowałam go. Po chwili odwzajemnił pocałunek. Coraz bardziej do siebie się zbliżyliśmy, pochłonięci miłością.
Nagle Symonides odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona, szukając jakiejś odpowiedzi w jego mimice.
– Czy będziesz moją żoną?
Przez chwilę analizowałam co do mnie powiedział. Jednak nad odpowiedzą ni musiałam się zastanawiać.
– Tak… Po tysiąc razy tak! – wykrzyczałam i wtuliłam się w jego szorstkie futro, które tak bardzo uwielbiałam.
Trwaliśmy tak przez dłuższy czas…
...gdy nagle znikąd usłyszałam znajomy głos. – Hej, to znaczy że będę miał tatę?
Spojrzałam na brzeg. Dwukolorowe oczy Ayoko miały w sobie radosne iskierki, patrząc to na mnie, to na Simonidesa.
Uśmiechnęłam się.
– Na to wygląda…
Malec, nie taki już mały, wskoczył do wody, rozchlapując ją na wszystkie możliwe strony. Popłynął do nas (niestety, nie sięgał dna), śmiejąc się od ucha do ucha. AJ wdrapał się na mój grzbiet i otrzepał, przez co zaczęliśmy się śmiać.
Radość nie trwała jednak długo.
– Musimy wracać, inaczej wataha ruszy bez nas – po czym spojrzałam karcąco na młodego – I tym razem trzymasz się blisko nas, bez żadnych wycieczek na własną łapę.

Simo? Przepraszam, żę długo nie pisałam… To co, zrobimy remont nowego domu którego jeszcze nie widzieliśmy? xd

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template