Gryząc się z myślami, doszedłem aż do jednej z niewielu jaskiń na tych terenach. Wędrówka spowodowana wojną nie była niczym przyjemnym, a tylko nieliczni mogli spać w bezpieczniejszych miejscach, jakimi były skalne jamy. Śnieg zaczynał sypać jednak coraz mocniej, więc zbliżyłem się do wejścia, nie wyczuwając niczyjej obecności, a jednak zapach obcego wilka. Pokręciłem się chwilę wokół i wspiąłem na jaskinię, skąd lepiej widziałem przestrzeń między drzewami. W oddali pojawiła się sylwetka tego samego osobnika, którego zobaczyłem nad jeziorem. Zeskoczyłem sprawnie ze skały i potruchtałem w jego stronę, skupiając się na tym, że muszę jakoś się zaprezentować i wysunąć prośbę o ugoszczenie mnie. Kiedy moim oczom ukazał się wilk o niebieskim futrze pokrytym licznymi śnieżynkami, zatrzymałem się.
– Obserwowałem. – powiedziałem. – Zachody wyglądają jakby ktoś stopniowo gasił słońce w wodzie.
Wadera chwilę nie mogła połączyć wątków, jednak w końcu jej się to udało i uśmiechnęła się lekko.
– Masz rację! – odezwała się podekscytowanym głosem. – Chcesz może napić się ciepłego naparu z ziół? Tuż niedaleko znajduje się jaskinia, w której pomieszkuję na czas zatrzymania się tutaj.
– Właśnie miałem pytać, czy mogę skryć się u ciebie jakiś czas. Jestem Hermes – powiedziałem, prostując się i siląc się na uśmiech.
Nie wyszło mi to zbyt dobrze, jednak uradowana wilczyca zdawała się tym nie przejmować.
Asuro? Hermesowi nie wyszedł uśmiech, mi opowiadanie. Kolejne będzie lepsze!